Mieliście kiedyś w ręce glinianą grzechotkę, która ma ponad 1500 lat? Potrząśnięta wydaje delikatny dźwięk. Coś jest w środku i nadal grzechocze. Tak samo jak wtedy – 1500 lat temu. Czy zgubił ją jakiś nieuważny maluch, bawiący się nieopodal jaskini? Służyła do odprawiania zapomnianych rytuałów? A może ktoś włożył ją jako dar do grobu? Dzisiejszy tekst opowiadać będzie właśnie o glinianej grzechotce.
Zacznijmy jednak od początku. Jest rok 2017. Zabieramy się do badań w Jaskini Koziarnia. Jaskinia jest bardzo zniszczona. Pisałam o tym w poprzednich tekstach. Analizujemy więc stare plany wykopów, identyfikujemy miejsca, gdzie nikt jeszcze nie prowadził badań. Kopał w niej w XIX wieku Ferdynand Roemer, a raczej ktoś na jego zlecenie (pojedyncze zabytki zachowały się w Muzeum Archeologicznym we Wrocławiu). Potem w połowie XX wieku duże badania rozpoczął Profesor Chmielewski. Jaskinia badana była zatem tylko dwa razy. Wszystko wydaje się jasne.
Historia badań, historia grzechotki…
Któregoś dnia wpadła mi ręce biografia Stefana Krukowskiego, jednego z ojców polskiej archeologii epoki kamienia. Wybitnego dziwaka i genialnego archeologa. Bibliografia powstała kilka lat wcześniej dzięki innemu znanemu polskiemu archeologowi Stefanowi Karolowi Kozłowskiemu, który przekopał się przez archiwa Państwowego Muzeum Archeologicznego (PMA) w Warszawie, aby ją napisać. Na jednej ze stron widnieje przedruk rysunku polowego. Na papierze milimetrowym szkic profilu i podpis: „Jaskinia Koziarnia. Przekrój poprzeczny 4,5 metra od progu”. Nie mogę uwierzyć. Wchodzę do archiwum cyfrowego PMA, szukam. W końcu znajduję. Skan pożółkłej kartki papieru milimetrowego i ten sam rysunek. Jest też kilka innych ilustracji. Wszystkie przedstawiają profile lub plany jaskiń. Na jednej plan Jaskini Złodziejskiej (o niej napiszę oddzielny tekst).
Patrzę na plany i dzienniki Profesora Chmielewskiego z lat sześćdziesiątych. Faktycznie, w wejściu do jaskini znalazł ślady poprzecznego wykopu. W dzienniku napisał: „ślad wkopu najpewniej po badaniach Roemera”. Jak to możliwe, że nie nikt nie wiedział o badaniach Krukowskiego? Gdy Chmielewski prowadził swoje badania, Krukowski żył i wciąż pracował w Muzeum w Warszawie. Znali się. Musieli się spotykać. Krukowski nigdy jednak nie powiedział nikomu, że kopał w Koziarni. Wyników badań nie opublikował. Wspominałam, że był dziwakiem?
Chmielewski nie wiedział zatem, że wkopał się w jego wykop założony 40 lat wcześniej. „Ale skoro były badania, to powinny też być zabytki”– myślę. Dzwonię do Muzeum. Pytam. Mają jedno pudełko z napisem: „Sąspów”. Jedziemy razem z doktorem Marcinem Szeligą z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, który w projekcie zajmuje się analizą zabytków neolitycznych. Otwieramy pudełko. W środku kilka zabytków. Ale za to jakich! Kościana łyżka z metryczką uzupełnioną ręką Krukowskiego i podpisem: „Jaskinia Łokietka”. A więc tam też kopał. Poza tą jedną metryczką nie ma o tym żadnych wzmianek w dokumentacji. Jest kilka krzemieni z podpisem: „Jaskinia Sadlana”. Udaje nam się ją później zidentyfikować – dzięki pomocy profesora Michała Gradzińskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego – jako Jaskinię Tunel Stromy. W jej wejściu znajdujemy ślad po wykopie Krukowskiego.
Fenomenologia o glinianej grzechotce
W końcu pudełeczko z metryczkami z napisem: „Jaskinia Koziarnia”. Kilka krzemieni i gliniany przedmiot. Biorę do rąk gliniany foremny walec, dokładnie wypolerowany. Potrząsam delikatnie. Grzechotka! Obracam ją w rękach, zastanawiając się nad jej wiekiem. Grzechotki najczęściej spotykamy na stanowiskach z późnej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza w kulturze łużyckiej. Ale nigdy w formie walców. I to z uszkiem. Najczęściej mają formę ptaków czy innych zwierząt i przeważnie są ładnie zdobione. Trudno określić wiek takiej grzechotki, jeśli nie znamy kontekstu jej znalezienia. Z reguły wykopuje się bowiem albo całe grzechotki – nikt ich przecież nie będzie rozbijał, aby wyjąć coś ze środka – albo fragmenty potłuczonych grzechotek. Jak się je zatem datuje? Najczęściej poprzez kontekst ich znalezienia. Jeśli leżą w warstwie między innymi zabytkami z danego okresu, to ich wiek określa się na podstawie wieku otaczających zabytków.
Drewnianą wykałaczką czyszczę powierzchnię gliny z resztek sedymentu: szukam ornamentów. Ciemna ziemia wskazuje, że Krukowski znalazł zabytek w najwyższej warstwie tak zwanego humusu holoceńskiego, co pasuje do szacowanego wieku zabytku, ale mówi nam niewiele. W pewnym momencie z wieczka wykrusza się grudka ziemi, która zatykała niewidoczny z początku niewielki otwór. Przechylam grzechotkę. Przez otwór wypada czarne okrągłe ziarenko. W środku jest ich więcej. W jednej chwili zdajemy sobie sprawę, że po raz pierwszy mamy szansę wydatować bezpośrednio glinianą grzechotkę!
I w końcu analizy specjalistyczne…
Nasionko idealnie nadaje się do datowania radiowęglowego. Zdobywamy na to zgodę Muzeum i wypożyczamy zabytek do analiz nieinwazyjnych. Zanim wyślemy nasionko do datowania, przekazujemy je do analizy badaczom z Instytutu Botaniki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. „Groch”– piszą nam po kilku dniach. Próbka jedzie do datowania, a my zabieramy się do pozostałych analiz. Ale co tu zrobić? Jak zajrzeć do środka bez rozbijania grzechotki? A przez tę małą dziurkę nic nie widać. W końcu decydujemy się na tomografię komputerową. Z pomocą przychodzą nam koledzy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Tomograf prześwietla grzechotkę: tnie ją wirtualnie na plasterki o grubości dziesiątych części milimetra. Możemy oglądać oddzielnie każdy przekrój w dowolnej osi. Na koniec powstaje z tego model 3D – zarówno wnętrza, jak i całej grzechotki. Na przekrojach idealnie widać wszystkie szczegóły.
Komora grzechotki ma nieregularną powierzchnię i kształt mniej więcej walca. W środku widać kilka kolejnych ziaren grochu. Na jednej ze ścianek zauważamy okrągły odcisk o charakterystycznym kształcie. To jedno z ziaren grochu odcisnęło się na ściance w trakcie lepienia przedmiotu. Paleobotanik potwierdza nasze przypuszczenia. Potem dzięki pomiarom tego odcisku uda się zrekonstruować pierwotny rozmiar ziaren.
Na podstawie przekrojów jesteśmy też w stanie dokładnie zrekonstruować cały proces lepienia grzechotki. Jak się okazało, do taśmy gliny tworzącej denko, wieczko i ucho dolepiono drugą taśmę, z której ukształtowano ścianki. Na tomogramie dokładnie widać, gdzie połączono dwie taśmy. W miejscu otworu glina jest bardziej zbita – wykonano go, gdy grzechotka była jeszcze mokra. Spytacie: po co otwór? Nie po to, aby wsypać ziarna, bo włożony do grzechotki groch był większy od otworu. Umieszczono go zatem jeszcze podczas lepienia. Otwór wykonano po to, aby grzechotka nie pękła podczas wypału. Gdyby nie było tego otworu, różnica temperatur i ciśnień rozsadziłaby grzechotkę od środka. Ktoś doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie była to pierwsza grzechotka, którą lepił.
Zaskakujący wiek wyjątkowej grzechotki
Mamy tomogram. Analizy grochu. Czekamy więc już tylko na datowanie. Spodziewamy się daty w granicach 2800–2500 lat temu. Wynik przychodzi jednak zupełnie inny. Zaskakuje nas całkowicie, bo grzechotka okazuje się o tysiąc lat młodsza. Kalibrujemy datę i mamy wiek grzechotki: 250–400 n.e. Późny okres wpływów rzymskich. Idę z tym do eksperta od tego okresu profesora Bartosza Kontnego z Uniwersytetu Warszawskiego. Data jest zdumiewająca równie dla niego , jak dla nas. Ani w bliższej, ani w dalszej okolicy nie ma analogii wśród znanych nam zabytków. Istnieją pojedyncze grzechotki znajdowane na stanowiskach z okresu wpływów rzymskich, ale nigdy w formie walca. Nigdy z uszkiem. I zawsze są to znaleziska niezwykle rzadkie. Co zatem robił ten zabytek w Jaskini Koziarnia?
Profesor Chmielewski w strefie wejścia do jaskini znalazł liczne szczątki ludzkie. Wszystkie leżały w dużym rozproszeniu. Trudno powiedzieć, czy są to pochówki ludzkie zniszczone podczas budowy sali tanecznej w wejściu do jaskini. A może są to pozostałości jakiś rytuałów podczas, których rozrzucono luźne kości w wejściu do jaskini? Udaje nam się wydatować kości. Wszystkie zostały złożone w jaskini w tym samym czasie co grzechotka. Wszystko zaczyna się układać. Trudno nam nie powiązać grzechotki ze szczątkami ludzkimi, tym bardziej że kilka ze zidentyfikowanych osobników to dzieci. Czy grzechotka zatem mogła być darem grobowym włożonym jednemu z dzieci do grobu? A może, jeśli jednak przyjąć hipotezę, że szczątki te nie stanowią śladów pochówków, a jedynie pozostałości niezidentyfikowanych rytuałów, grzechotka ta była elementem takich właśnie rytuałów? Na te pytania nie poznamy odpowiedzi, dopóki ktoś nie odnajdzie kiedyś podobnej grzechotki w jakimś innym kontekście – czy to grobowym, czy rytualnym.
O samej grzechotce i wszystkich wykonanych na niej analizach możecie przeczytać w artykule opublikowanym w Archäologisches Korrespondenzblatt pod tytułem „Unique Clay Rattle from Koziarnia Cave in Southern Poland”, autorstwa Bartosza Kontnego, Marcina Szeligi, Michała Wojenki, Tymoteusza Kosińskiego, Aldony Mueller-Bieniek i Małgorzaty Kot.
Tekst powstał w ramach dofinansowania IDUB, projektu „From caves to public: A series of popular science articles published on the archeowieści.pl blog, showing a multidisciplinary approach in archaeology, based on the results of our researches in the Ojców Jura.” Badania jaskiń Doliny Sąspowskiej były finansowane przez Narodowe Centrum nauki w ramach projektu SONATA BIS 2016/22/E/HS3/00486.
Literatura:
Kontny B., Szeliga M., Wojenka M., Kosiński T., Mueller-Bieniek A., Kot M. (2021) Unique Clay Rattle from Koziarnia Cave in Southern Poland, „Archäologisches Korrespondenzblatt” 51(1), 91-209
Kozłowski S.K. (2007) Stefan Krukowski. Narodziny giganta, Warszawa: Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie, Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich Oddział w Warszawie, ISBN 83-60099-90-1
Strona projektu: https://www.dolinasaspowska.uw.edu.pl