Turyści podziwiający resztki mezoamerykańskich miast nie mają zwykle zbyt wielkiego pojęcia, na co patrzą i po czym spacerują. Podobnie jest w słynnym Calakmul. Większości nie robi to oczywiście najmniejszej różnicy, a przewodnik mógłby opowiadać im o czymkolwiek i często tak właśnie czyni. Jednak tym bardziej dociekliwym wyobraźnia wypełnia otoczenie barwnymi obrazami oraz refleksjami nad minionym czasem. Wypatrują oni rozwiązań zagadek dawnych epok, szukają skarbów, ukrytych przejść w piramidach. Wspinają się na szczyty piramid, chodzą po wnętrzach świątyń, zrujnowanych pałacach i czasami nieświadomie stawiają stopy na niegdyś pełnych kryptach: stoją o krok od tajemnic, tak blisko i tak daleko…
Początki mezoamerykańskich kalendarzy toną w mrokach coraz bardziej odległych czasów. O dowodach pośrednich użytkowania 260-dniowego kalendarza tzolk’in ponad trzy tysiące lat temu, na podstawie zorientowanych astronomicznie zespołów architektonicznych, zwanych grupami E, wspominano już wcześniej: Grupy E nie służyły obserwacjom równonocy. Badania archeologiczne w San Bartolo (Petén, Gwatemala), znanym ze słynnych fresków przedstawiających sceny z majańskiego mitu stworzenia Popol Vuh, przynoszą jednak coraz starsze przykłady bezpośredniego użycia notacji kalendarycznej na Nizinach Majów. Donosi o tym artykuł Davida Stuarta, Hether Hurst, Borisa Beltrána i Williama Saturno „An early Maya calendar record from San Bartolo, Guatemala”,opublikowany w kwietniu 2022 na łamach „Science Advances”.
Gdy na początku sierpnia 2022 INAH (Instituto Nacional de Antropología e Historia) ogłosił rewelację na temat zdumiewających rytuałów polegających na transmutacji zmarłych arystokratów Majów w piłki, świat obiegła fala informacji zniekształcających ten anons, sensacyjnych notek prasowych i nierzetelnych artykułów. Komunikat INAH opierał się na danych pochodzących katakumb odkrytych na terenie stanowiska archeologicznego Tonina w Chiapas, w Meksyku, w 2020 roku. Znaleziono tam ponad 400 naczyń zawierających mieszaninę różnych substancji organicznych: gumy, korzeni, węgla drzewnego oraz… popiołów, będących najwyraźniej pozostałością po procesie ciałopalenia. Prowadzący badania Juan Yadeun Angulo powiązał te dane z inskrypcjami umieszczonymi na znacznikach jednego z boisk do pok-ta-pok. Jego zdaniem arystokraci z Popo’, bo tak w trakcie ery klasycznej nazywano królestwo Tonina, mogli brać dalszy udział w wiecznym kole życia pod postacią – symbolizujących życiodajną siłę – piłek, używanych w tej rytualnej grze.
Sól to substancja niezbędna do przeżycia. Majowie, egzystujący w gorącym i wilgotnym klimacie, potrzebowali stałych jej dostaw. Sól wykorzystywana była przez nich do konserwacji żywności, odprawiania rytuałów i poprawiania smaku jedzenia. W epoce klasycznej (250–909 roku n.e.), w miarę rozrostu populacji w wielkich ośrodkach na Nizinach Majów, wartość soli dramatycznie wzrosła. Produkcją soli zajmowały się na szeroką skalę żupy solne na północy półwyspu Jukatan. Proces ten, indukowany energią Słońca, polegał na odparowywaniu solanki, co było możliwe dzięki suchemu klimatowi na północnych Nizinach Majów.’
Wytwarzanie soli na południowych Nizinach Majów, gdzie klimat jest znacznie bardziej wilgotny, wyglądało inaczej. Solankę odparowywano nad ogniem, a produkcja ograniczona była jedynie do kilku śródlądowych źródeł, takich jak Salinas de los Nueves Cerros na południu Gwatemali. Skorzystały na tym przybrzeżne społeczności Majów. Na terenie dzisiejszego Belize taką rolę pełniły Paynes Creek Salt Works czy Placencia Lagoon Salt Works, a prekolumbijskie naturalne porty – przykładowo Wild Cane Cay czy Frenchman Cay – transportowały sól i inne dobra wzdłuż wybrzeży. Heather I. McKillop i E. Cory Sills uważają, że warzelnicy, działający na terenie wybrzeża dzisiejszego Belize, byli niezależnymi specjalistami, pozostającymi poza kontrolą królewskich dynastii z ośrodków wewnątrz lądu. Sól natomiast pełniła rolę środka płatniczego – jednego z kilku powszechnie używanych przez Majów.Czytaj dalej „Atz’aam sól jako kryptowaluta Majów? Archeologia podwodna w Belize”
Zespół Takeshiego Inomaty uważa, że 20 platform brzegowych, występujących zarówno w San Lorenzo, jak i licznych MFU (Middle Formative Usumacinta) mogą mieć związek z mezoamerykańskim systemem liczbowym, którego podstawą jest liczba 20 (nie jak u nas 10), oraz – z tamtejszym kalendarzem. Baza systemu dwudziestkowego ma niewątpliwie związek z mezoamerykańskimi kalendarzami.
Niniejszy post jest ostatnią częścią serii trzech tekstów traktujących o odkryciach Takeshiego Inomaty. Pierwsza część ukazała się dnia 25 kwietnia, natomiast druga część 9 maja.
Niniejszy tekst jest kontynuacją tekstu o odkrytych ponad dwudziestu centrów ceremonialnych w meksykańskim stanie Tabasco, w rejonie przesmyku Tehuantepec. Pierwsza część tekstu ukazała się 25 kwietnia na łamach Archeowieści i można go znaleźć tutaj. W tej części tekstu głównym tematem będą Olmekowie.
Olmekowie to naprawdę tajemnicza cywilizacja – od zarania studiów nad tą kulturą nie wiadomo, czy powinno się ich w taki sposób określać. Zakres terminu wciąż często redukuje się na przykład do specyficznego stylu wczesnej mezoamerykańskiej sztuki. Do dziś nie wiadomo, jakim językiem posługiwali się Olmekowie. Niektórzy uważają, że językami mixe-zoque, następni – protomajańskim, jeszcze inni zastanawiają się, czy była to homogeniczna kultura. Jedni upatrują w Olmekach cultura madre, czyli mezoamerykańskiej protocywilizacji wynalazców idei: pisma, kalendarzy i wizji świata. Idei, które objęły swym zasięgiem Mezoamerykę, wyróżniającą się specyficznym zestawem wspólnych cech kulturowych. Inni jednak od lat podchodzą do koncepcji cultura madre z coraz większym dystansem i postulują wizję culturas hermanas: równoczesnego rozwoju niezależnych kultur, wymieniających się ideami wzdłuż – tętniących informacją – arterii dalekosiężnych szlaków handlowych w Mezoameryce. Przez pryzmat Nizin Majów, gdzie ślady wpływów olmeckich są szczególnie rzadkie, jest to rzeczywiście kuszące spojrzenie.
Późną wiosną 2020 roku, na łamach czasopisma naukowego Nature, ukazał się sensacyjny artykuł Monumental architecture at Aguada Fénix and the rise of Maya civilization, w którym zespół Takeshiego Inomaty i Danieli Triadan zaprezentował odkrycie ponad dwudziestu centrów ceremonialnych w meksykańskim stanie Tabasco, w rejonie przesmyku Tehuantepec. W samym odkryciu tej liczby stanowisk nie byłoby nic dziwnego – zastosowanie lidaru zrewolucjonizowało wszakże archeologię Mezoameryki (LIDAR, czyli laser imaging, detection and ranging, wydobywa regularne kształty konstrukcji, niewidoczne w trakcie prac powierzchniowych nawet z użyciem teodolitu). Poskutkowało prawdziwym wysypem nowych stanowisk i nieznanych wcześniej konstrukcji, szczególnie na obszarach porośniętych przez gęstą, tropikalną roślinność. Jednak w Tabasco mamy do czynienia z zupełnie nowym typem organizacji przestrzennej, nazwanej przez odkrywców MFU (Middle Formative Usumacinta).
Historii Becán daleko jeszcze do końca… – Joseph W. Ball
Na łamach czasopisma „Ancient Mesoamerica” ukazał się artykuł Davida Webstera i Josepha W. BallaRehabilitating Becán. Obaj naukowcy prowadzili badania w Becán w latach siedemdziesiątych XX wieku, co najwyraźniej pozostawiło w nich pewien niedosyt. W 2014 roku ten stan rzeczy doprowadził profesora Balla do opracowania na nowo sekwencji ceramiki z Becán. Odkrył on również trwającą około stulecia przerwę w zasiedleniu stanowiska oraz kompletny brak związku między pierwotną kulturą materialną miasta a tą, która pojawiła się tam po jego ponownym zaludnieniu (Rethinking the Becán ceramic sequence-disjunctions, continuities, segmentation, and chronology). Przerwa ta dosyć zgrabnie wpisuje się w burzliwą historię regionu i jego nagły rozkwit po opuszczeniu Becán przez mieszkańców, które nastąpiło wkrótce po wielkiej klęsce dynastii Węża (Kaanul) w 695 roku n.e. W pół wieku od zakończenia badań na tym stanowisku badacze ubolewają, że ten sporych rozmiarów ośrodek stoi nadal poza nawiasem emocjonującej dyskusji o polityce i zmiennych kolejach losu królewskich dynastii Majów. Natomiast dyskurs na temat Becán toczy się co najwyżej wokół fortyfikacji okalających to stanowisko, a kwestionowanych od początku badań archeologicznych. Ponowna analiza materiału, zebranego przed półwieczem w Becán, powala naukowcom wysnuć również nowe wnioski odnośnie do hipotetycznej inwazji Teotihuacán. Wnioski skrajnie odmienne od tego, co sugerowano przez ostatnie pięćdziesiąt lat…
Ruiny Majów stają się cyklicznie przedmiotem zainteresowania ruchów New Age. A regularność, z jaką do tego dochodzi – poza niesławnym końcem świata prorokowanym na kres cyklu 13 bak’tunw 2012 roku – dotyczy głównie powtarzalnych fenomenów astronomicznych, taktowanych cyklem roku zwrotnikowego. Najsłynniejszym przykładem newage’owych liturgii są Fiesta del Sol odprawiane pod piramidą K’uk’ulkana w Chichén Itzá, gdzie co roku tysiące turystów religijnych spotyka się w dni równonocy wiosennych, aby adorować światło i cień układające się w postać zstępującego na Ziemię węża. Fenomen ten można zaobserwować również w wiele innych dni. Drugim z obiektów niezdrowego zainteresowania wyznawców New Age jest Świątynia Siedmiu Lalek w Dzibilchaltún, na północnym zachodzie półwyspu Jukatan.
W kwietniu 2021 na platformie PLOS ONE ukazał się artykuł archeoastronoma Ivana Šprajca dotycząca potencjalnych orientacji astronomicznych ponad 70 kompleksów określanych jako grupy E i innych budowli ceremonialnych na centralnych Nizinach Majów, co prowadzi do interesujących wniosków odnośnie do majańskich kalendarzy i kosmologii, która w mezoamerykańskiej wizji ożywionego Wszechświata oznacza nierozerwalny związek między tym, jak jest on fizycznie zbudowany a jakie siły ponadnaturalne nim zawiadują (po dziś dzień w żadnym z prawie 30 istniejących obecnie języków majańskich nie ma słów na oddzielne określenie natury i religii).