Przez dziewięć ostatnich dni sierpnia (23-31 sierpnia) w pogrążonym w kryzysie Libanie przebywała grupa polskich naukowców. Naszym zamiarem było zebranie danych przybliżających rozwiązanie zagadki tajemniczego grobu w późnoantycznym kościele w Chhim (czyt. Szheim) oraz poszukiwanie na wybrzeżu Morza Śródziemnego śladów tsunami sprzed wieków. Przez najbliższy miesiąc opowiemy Państwu o tajemnicach starożytnego Libanu. Przybliżymy nie tylko libańskie stanowiska archeologiczne, ale także pokażemy, jak wyglądają badania polskich archeologów „od kuchni”.
Najwięcej czasu podczas tej krótkiej wyprawy poświęciliśmy na zbieranie próbek roślin, dzięki którym sporządzimy mapę proporcji trwałych izotopów strontu w Libanie. Taka mapa ułatwi interpretację wartości izotopowych w szczątkach ludzi pochowanych na stanowiskach Chhim, Jiyeh (czyt. Dżije) – w antycznym Porfirejonie i miejscowości Barja (czyt. Bardża), które przez ostatnie ćwierć wieku były badane przez archeologów z Uniwersytetu Warszawskiego. Pozwoli nam to odpowiedzieć na pytanie o migracje ludzi i ewentualnie transportowanie żywności między wybrzeżem a górami w starożytności i na początku średniowiecza.
Izotopy strontu
Stront jest pierwiastkiem o czterech trwałych izotopach, z których jeden – o liczbie masowej 87 – to produkt rozpadu promieniotwórczego izotopu rubidu. Ponieważ rubid jest pierwiastkiem występującym częściej w skorupie ziemskiej niż w płaszczu Ziemi, proporcja izotopu strontu będącego produktem jego rozpadu wykazuje znaczne zróżnicowanie w zależności od rodzaju skały. Na przykład w skałach wulkanicznych (na przykład bazalty), jest go znacznie mniej niż w skałach uformowanych w skorupie ziemskiej (na przykład granity). Z kolei jego proporcja w skałach osadowych zależy od tego, jakie formacje skalne ulegały erozji w konkretnej epoce geologicznej. Jeśli były to przede wszystkim skały wulkaniczne, jak w czasach dinozaurów, w ówczesnej wodzie morskiej i osadach znajdowało się proporcjonalnie mniej izotopu strontu o liczbie masowej 87 niż wówczas, gdy woda rozpuszcza większą ilość skał o wyższej proporcji tego izotopu, jak to się dzieje współcześnie.
Zwykle mierzona jest proporcja izotopów o liczbach masowych 87 i 86 (87Sr/86Sr), która we współczesnej wodzie morskiej i – co za tym idzie – w tworzących się właśnie skałach osadowych wynosi nieco ponad 0.709, a w osadach jurajskich mogła spadać nawet poniżej 0.707. Zdarza się, że skały wulkaniczne mają wartości 87Sr/86Sr poniżej 0.700, a niektóre granity powyżej 0.725.
Migracje ludzi i zwierząt
Zmienność proporcji izotopów strontu w podłożu jest wykorzystywana do określania wzorców migracji ludzi i zwierząt. Jeśli ktoś spędził dzieciństwo na obszarze o określonej wartości 87Sr/86Sr i jadł żywność wyprodukowaną lokalnie, a następnie przeniósł się tam, gdzie miejscowa wartość 87Sr/86Sr jest inna, porównanie proporcji izotopów strontu w tkankach uformowanych w dzieciństwie (na przykład szkliwo zębów) oraz w ostatnich latach życia (kości) pozwala zidentyfikować taką osobę jako imigranta. W wielu wypadkach możliwe jest tylko określenie, kto spędził w danym miejscu dzieciństwo lub przeniósł się skądinąd, ale jeśli dla całego regionu dysponujemy mapą lokalnych wartości 87Sr/86Sr, możemy spróbować oszacować prawdopodobieństwo migracji z konkretnego obszaru.
Problem polega na tym, że znajomość podłoża geologicznego nie wystarcza, żeby przewidzieć wartości 87Sr/86Sr w tkankach miejscowych roślin i zwierząt. Proporcje izotopów strontu mogą być modyfikowane przez wodę deszczową, transport pyłów przez wiatr, podatność konkretnych skał na erozję i wiele innych czynników. Dlatego istotne jest określenie wartości 87Sr/86Sr w tkankach lokalnych roślin lub zwierząt, które przemieszczają się na ograniczonym obszarze (takich jak ślimaki albo niektóre gryzonie). Muszą to być rośliny lub zwierzęta z miejsc położonych możliwie blisko obszarów wykorzystywanych w przeszłości do uprawy ziemi lub hodowli zwierząt, ale jednocześnie jak najmniej narażone na współczesne zanieczyszczenia, a więc nie ze współczesnych pól uprawnych (ze względu na nawozy), z dala od dróg (nasypy z nielokalnych materiałów budowlanych) i siedzib ludzkich (śmieci). Zebranie właśnie tego typu próbek było jednym z naszych głównych działań podczas ekspedycji w Libanie.
Przylot do Bejrutu
Nie ma dobrego lub złego czasu, by odwiedzić gościnny Liban. Liban w ciągu ostatnich stu lat, z podziwu godną regularnością, nawiedzają kryzysy, zwykle co dwadzieścia – dwadzieścia pięć lat: wojny, w tym domowe, inwazje sąsiadów, kryzysy gospodarcze, spowodowane choćby migracjami. Pomimo to Liban zasługuje na uwagę ze względu na swoje znaczenie historyczne (Fenicjanie!), piękno krajobrazu, łączącego wysokie góry, morze i obfitą roślinność, oraz wreszcie życzliwość jego mieszkańców. Przypomnijmy dla porządku, że w oczekiwaniu na statek do Europy z gościnności jednego z klasztorów na północ od Bejrutu korzystał Juliusz Słowacki, a polski jezuita Maksymilian Ryłło założył w Bejrucie szkołę wyższą, która dała początek prestiżowemu Uniwersytetowi Św. Józefa. Z kolei libańskie szkoły i uniwersytety przyjęły podczas drugiej wojny światowej kilka tysięcy dzieci i młodzieży polskiej, ewakuowanych z armią gen. Andersa na Bliski Wschód.
Od kilku lat Liban jest krajem pogrążonym w potężnym kryzysie ekonomicznym spowodowanym napływem uchodźców z sąsiedniej Syrii, zeszłorocznym wybuchem w porcie w Bejrucie, a przede wszystkim niewydolnością administracji centralnej podzielonej według wynegocjowanego po uzyskaniu niepodległości schematu między chrześcijańskich maronitów, muzułmańskich sunnitów i szyitów, wreszcie społeczność Druzów. W tle tli się konflikt między Izraelem a szyicką częścią kraju kontrolowaną przez partię Hezbollah. Zbiera wreszcie swoje żniwo epidemia koronawirusa. Doprowadziło to do sytuacji, w której Liban przypomina Polskę w połowie lat 80. XX wieku: oficjalny kurs funta libańskiego jest ponad dziesięć razy niższy od kursu rzeczywistego, w wielu miejscach energia elektryczna dostarczana jest tylko przez kilka godzin dziennie, a na stacjach benzynowych notorycznie brakuje paliwa. Libańczycy zaglądają do przydrożnych barów nie po to, by wypić kawę, ale żeby podładować baterie w komórkach z agregatów prądotwórczych, utrzymywanych przez właścicieli. Zdecydowanie nie jest to najlepszy czas na organizowanie objazdu całego kraju, więc jeszcze przed wylotem założyliśmy, że planem minimum jest zebranie próbek z okolicy trzech stanowisk archeologicznych położonych na południe od Bejrutu, w których pracowaliśmy przez wiele lat, znamy ludzi i teren. A poza tym zrobimy tyle, ile się da w zastanych okolicznościach.
Przylecieliśmy do Bejrutu w poniedziałek wcześnie rano i jeszcze tego samego dnia odnieśliśmy pierwszy sukces. Choć bak samochodu podstawionego na lotnisku był wypełniony tylko w połowie, obsługa wypożyczalni po krótkich negocjacjach dolała stałemu klientowi paliwo spuszczone z baków innych samochodów. Dzięki temu po popołudniu, kiedy zakończyliśmy formalne spotkania w Generalnej Dyrekcji Starożytności, zdecydowaliśmy się rozpocząć objazd północnej części kraju, ściśle obliczając dostępny nam zasięg.
W skład ekspedycji weszli: Tomasz Waliszewski i Arkadiusz Sołtysiak z Wydziału Archeologii UW, Anna Wysocka i Anna Filipek z Wydziału Geologii UW oraz Anna Tomkowska z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Warszawie. Zaufanym środkiem transportu była Kia Sportage, którą przez tydzień przejechaliśmy w trudnym górskim terenie ponad 1500 kilometrów.
Od czasu naszej wyprawy do Libanu sytuacja ekonomiczna w tym kraju znacznie się pogorszyła i już nie tylko uchodźcy z Syrii, ale też większość Libańczyków ma problem z zaspokojeniem podstawowych potrzeb życiowych. W związku z tym gorąco zachęcamy do wsparcia działań Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, które ma długoletnie doświadczenie w akcjach humanitarnych na terenie Libanu.
Badania próbek finansowane są przez Narodowe Centrum Nauki w ramach programu Beethoven Classic. Ekspedycja do Libanu została sfinansowana przez UW z programu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza.
Badania w Chhim oraz Jiyeh prowadzone były przez Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW.
Za tydzień, w kolejnej części, opowiemy o podróży oraz pobraniu próbek na północy kraju, przy granicy z Syrią oraz na południu, przy granicy z Izraelem.
Artykuł ten można bezpłatnie przedrukować, ze zdjęciami, z podaniem źródła
Autorzy:
Arkadiusz Sołtysiak – pracuje w Katedrze Bioarcheologii na Wydziale Archeologii UW i prowadzi liczne badania na Bliskim Wschodzie, m.in. w Syrii, Iranie i Libanie.
http://www.antropologia.uw.edu.pl/
Tomasz Waliszewski – pracuje w Katedrze Archeologii Orientu na Wydziale Archeologii UW, od 1996 roku jest kierownikiem badań archeologicznych w Chhim oraz Porfirejonie (Jiyeh) w Libanie. Od 2018 kieruje także badaniami w Mustis, w rzymskiej prowincji Africa Proconsularis, w Tunezji oraz kieruje grantem Narodowego Centrum Nauki.
Redakcja: J.M.C.
Korekta językowa: A.J.
2 odpowiedzi na “Libańskie ścieżki polskich archeologów, cz. 1”