Kim Kardashian jest słynną modelką, aktorką i bywalczynią, której wygląd jest przedmiotem wielu szczegółowych analiz prezentowanych w prasie i telewizji. Komentatorzy zwracają uwagę między innymi na jej spore pośladki, które są cechą występującą również u innych członków jej rodziny. Wyniki badań archeologicznych niedawno przeprowadzonych w wyżynnym regionie na pograniczu Turcji, Armenii i Iranu, skąd ponad 100 lat temu wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych ormiańscy przodkowie Kim Kardashian, sugerują, że pośladki modelki nie są efektem operacji plastycznych, tylko mogą być cechą odziedziczoną po odległych przodkach, którzy stawili opór Persom i niemal doprowadzili do zagłady greckie wojska w 400 roku p.n.e.
Kim Kardashian podczas ceremonii chrztu w katedrze w Eczmiadzynie, Armenia. Źródło: Twitter, @KimKardashian
Ponad dwieście lat temu, kiedy geologia stawała się samodzielną nauką, pojawiło się pytanie, dlaczego w różnych skałach znajdują się szczątki różnych organizmów żywych i co doprowadziło do tego, że część z nich wyginęła. Na to pytanie odpowiedział Georges Cuvier (1769–1832), który — ewidentnie zainspirowany biblijną opowieścią o potopie — uznał, że w historii Ziemi następowały cyklicznie katastrofy prowadzące do zagłady jednych i pojawiania się innych gatunków. Teoria Cuviera została później nazwana katastrofizmem.
Kiedy bioarcheolodzy odkopują szczątki ludzkie, niekiedy znajdują pochówki, które mogą być nieco skomplikowane. „Idealny” pochówek do analiz bioarcheologicznych zawiera kompletny zbiór kości w dobrym stanie zachowania. Jednak niektóre stanowiska archeologiczne mają tak wielkie znaczenie, że nawet gdy pracujemy ze słabo zachowanymi i niekompletnymi pochówkami, niekonwencjonalne metody pozwalają nam przezwyciężyć trudności związane z ograniczeniami spowodowanymi stanem zachowania. Widać to na przykładzie badań na cmentarzysku Deh Dumen datowanym na epokę brązu, położonym w górach Zagros w Iranie.
Paleogenetycy już od ponad trzydziestu lat mieszają w głowach archeologom, ostatnio coraz śmielej ze względu na rosnące możliwości rekonstruowania całych genomów przy użyciu sekwencjonowania nowej generacji. Przełomem było również odkrycie, że kostne struktury ucha wewnętrznego lepiej przechowują dawne DNA niż zębina, dzięki czemu znacznie wzrosło prawdopodobieństwo uzyskania przynajmniej częściowej sekwencji nawet w przypadku silnie zerodowanych szkieletów. Dlatego na naszych oczach zmienia się skala badań paleogenetycznych: kiedyś sukcesem było zsekwencjonowanie genomu kilku lub kilkunastu osobników, obecnie coraz częściej są to setki sekwencji. Umożliwia to udzielenie coraz bardziej precyzyjnych odpowiedzi na pytania o ruchy grup ludzkich w pradziejach.
W piątkowym numerze magazynu Science można przeczytać trzy artykuły, w których ogromny zespół paleogenetyków i archeologów (ponad 200 autorów w zespole kierowanym przez Davida Reicha z Uniwersytetu Harvarda i Rona Pinhasiego z Uniwersytetu Wiedeńskiego) na podstawie 727 nowych i kilkuset wcześniej opublikowanych genomów przedstawicieli wielu kultur archeologicznych z pasa nazwanego „Południowym Łukiem”, sięgającego od północnego Iranu przez Armenię i Anatolię do Bałkanów, odpowiada na szereg istotnych pytań dotyczących historii miejscowych populacji. Ten ogromny materiał będzie pewnie jeszcze wiele razy dyskutowany na naszym blogu, ale zacznijmy dzisiaj od najbardziej spektakularnego odkrycia, czyli odpowiedzi na pytanie, skąd się wzięli Indoeuropejczycy.
Ponury cień rosyjskiego ataku na Ukrainę przesłonił kolejny etap precedensowego sporu sądowego, który rozpoczął się wraz z aneksją Krymu przez Rosję w roku 2014. Spór ten dotyczy zbioru kilkuset przedmiotów wypożyczonych z czterech ukraińskich muzeów położonych na Krymie na potrzeby wystawy “Krym: złoto i tajemnice Morza Czarnego”, która w roku 2013 została zorganizowana w Muzeum Nadrenii w Bonn, a następnie w lutym 2014 przeniesiona do Muzeum Allarda Piersona w Amsterdamie, gdzie można było ją zwiedzać do sierpnia 2014.
Jeden z eksponatów wystawy “Krym: złoto i tajemnice Morza Czarnego”. Zdjęcie opublikowane na licencji Creative Commons 4.0 na stronie culture.voicecrimea.com.ua.
Wiosną zeszłego roku media na całym świecie obiegła sensacyjna informacja o odkryciu płodu w mumii kobiety, zdeponowanej w Muzeum Narodowym w Warszawie. Autorzy tego odkrycia z zespołu Warsaw Mummy Project stwierdzili, że w chwili śmierci kobieta była w 26-30 tygodniu ciąży, zatem na początku trzeciego trymestru, a płód nie został wyciągnięty podczas procesu balsamowania – w przeciwieństwie do wnętrzności kobiety, które usunięto przez nacięcie po lewej stronie jamy brzusznej. Zaobserwowali poza tym, że zmumifikowany płód miał połamane kości (nie widać tego na opublikowanych radiogramach) i składał się z dwóch części, co miało być wynikiem pośmiertnego uszkodzenia miednicy kobiety.
W XII księdze przygód Tytusa, Romka i A’Tomka trzej bohaterowie natrafiają w Bieszczadach na dwa źródła. Z pierwszego z nich tryska woda, której wypicie sprawia, że świat staje się piękny i chce się żyć. Po spożyciu wody z drugiego źródła widzimy wszystko w ciemnych barwach i, jak twierdzi jeden z pogrążonych w niemocy harcerzy, nie warto nic robić, bo wystarczy jedno małe trzęsienie ziemi i wszystko się rozleci. Przeglądając literaturę dotyczącą dawnych ludzkich społeczności można odnieść wrażenie, że historycy częściej piją optycolę z pierwszego źródła, a archeolodzy pesycolę z drugiego.
Przez dziewięć ostatnich dni sierpnia (23-31 sierpnia) w pogrążonym w kryzysie Libanie przebywała grupa polskich naukowców. Tydzień temu opisywaliśmy poszukiwania śladów starożytnego tsunami. W ostatniej części reportażu przybliżamy badania przeprowadzone w pozostałościach dwóch antycznych wsi: Chhim (czyt. Szheim) i Jiyeh (czyt. Żije, antyczny Porfirejon) położonych około 30 km na południe od Bejrutu. W pierwszej z nich badaliśmy zagadkowe groby znajdujące się w późnoantycznym kościele.
W końcu sierpnia (23-31 sierpnia) grupa polskich naukowców przebywała w pogrążonym w kryzysie Libanie. Przez ostatnie dwa tygodnie opisaliśmy objazd, podczas którego zebraliśmy próbki roślin z różnych części kraju. Dzisiaj oraz za tydzień przybliżymy badania przeprowadzone w pozostałościach dwóch antycznych wsi: Chhim (czyt. Szheim) i Jiyeh (czyt. Żije, antyczny Porfirejon) położonych około 30 km na południe od Bejrutu, gdzie poszukiwaliśmy śladów starożytnego tsunami oraz zmierzyliśmy się z zagadką tajemniczego grobu w późnoantycznym kościele.
Przez dziewięć ostatnich dni sierpnia (23-31 sierpnia) w pogrążonym w kryzysie Libanie przebywała grupa polskich naukowców. Naszym zamiarem było zebranie danych przybliżających rozwiązanie zagadki tajemniczego grobu w późnoantycznym kościele w Chhim (czyt. Szheim) oraz poszukiwanie na wybrzeżu Morza Śródziemnego śladów tsunami sprzed wieków. Przez najbliższy miesiąc opowiemy Państwu o tajemnicach starożytnego Libanu, zaprezentujemy nie tylko stanowiska archeologiczne, ale także umożliwimy zobaczenie badań polskich archeologów „od kuchni”.
Tydzień temu opisaliśmy założenia naszej wyprawy badawczej oraz aktualną sytuację w Libanie. Dzisiaj opiszemy plon wypraw po próbki do analizy izotopów strontu na północ kraju, w kierunku granicy z Syrią oraz na południe, w kierunku granicy z Izraelem.