Wczorajszy wpis był żartem primaaaprilisowym. Napis runiczny nie został wykonany we wczesnym średniowieczu na mieczu Siemowita, tylko dwa tygodnie temu na różowym plastikowym nożyku, a następnie lekko zatarty za pomocą pilnika do paznokci. Fotografia została wreszcie poddana obróbce w programie GIMP, dzięki czemu wygląda jak radiogram o słabej rozdzielczości. W efekcie nożyk kosztujący (po przecenie) 5 groszy dołączył do grona tak słynnych inskrypcji, jak kamień z Kensington albo kamienie mikorzyńskie.
Uważni czytelnicy na pewno to zauważyli, ale dodam dla porządku, że historia o mieczu Siemowita nawiązała do słynnego żartu Philipa Earla Steele’a sprzed ośmiu lat, na który to żart spektakularnie nabrał się abp Marek Jędraszewski. Mam nadzieję, że mój dowód na historyczność Siemowita również znajdzie uznanie w literaturze przedmiotu. Przy okazji dziękuję Martinowi Lemke za wyszukanie informacji o sprzedaży podobnego miecza przez dom aukcyjny Hermann Historica, co — mam nadzieję — trochę uwiarygodniło tę zupełnie nieprawdopodobną opowieść.
Autor: Arkadiusz Sołtysiak
Fajne, ale nie wymyślaj już więcej podobnych historyjek.