Niechęć do Bizancjum w Polsce ma jeszcze jeden specyficzny powód. – Z pewnością w XIX wieku, ale także w okresie międzywojennym, w elicie intelektualnej i literackiej nakładały się jeszcze na to takie założenia, że Bizancjum to jest Rosja, a Rosja to Bizancjum. Tutaj autokracja, tam autokracja. I w związku z tym ta niechęć wynikała z niedoli ze strony Imperium Rosyjskiego. Choć w gruncie rzeczy było to tak nieprawdopodobne założenie, jak np. to, że nazywalibyśmy Stany Zjednoczone Anglią – porównuje.
Tymczasem Bizancjum nie było wcale trwającym 1000 lat schyłkiem. – Bizantyńczycy uważali siebie za Rzymian i za swojego pierwszego cesarza uważali bądź Cezara, bądź Augusta. Był taki czas, kiedy Bizancjum było w tym eurazjatyckim świecie, w naszej części Europy, największe i najwspanialsze – podkreśla uczony. Szczególnie widać to w historii Konstantynopola. – To jest miasto fascynujące. Ono rozwija się i oddycha, tak jak Bizancjum rozwija się, kiedy może, zaklęsa się w sobie, kiedy jest gorzej, ale ma ten potencjał rozwoju. I jest bardzo wiele książek na świecie poświęconych tej emulacji, temu założeniu, że oto Konstantynopol jest nowym Rzymem. Bo to miało znaczenie także dla teologii. Konstantynopol i jego biskup wyprzedzili w porządku biskupów tak ważnych miast, jak Aleksandrii w Egipcie czy np. Antiochii – przypomina dr Kompa.
W podcaście dużo rozmawiamy o roli chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim, o przyczynach podziału na wschód i zachód, o schizmie, o roli kobiet, a także o tym, dlaczego Bizancjum przetrwało, gdy Rzym upadł. Serdecznie polecamy!
Odcinek powstał we współpracy z Wydawnictwem Uniwersytetu Łódzkiego, wydającego serię „Krótkie wprowadzenie”. Inspiracją do rozmowy jest książka Petera Sarrisa „Bizancjum”: https://wydawnictwo.uni.lodz.pl/produkt/bizancjum/.