Uważni czytelnicy tego bloga zapewne pamiętają wpisy o mumii z Muzeum Narodowego w Warszawie, która rzekomo zawierała płód. Potem okazało się, że to nie płód, tylko materiały wsadzone do brzucha mumii przez balsamistów po usunięciu wnętrzności, co było standardową procedurą w starożytnym Egipcie. W tym miejscu powinienem postawić kropkę, ale niestety, mumia powróciła i stała się przedmiotem dwóch kolejnych artykułów, piątego i szóstego z kolei. Jeden z nich przedstawia przybliżenie wyglądu twarzy zmumifikowanej kobiety. Ponieważ takie aproksymacje są w dużym stopniu artystycznymi wizjami i mają znikomą wartość naukową, nie ma powodu, żeby temu artykułowi poświęcić więcej uwagi.
Drugi jest z kolei bardzo interesujący, gdyż potwierdza ważną obserwację Kubusia Puchatka, że im bardziej zagląda się do pomieszczenia, w którym nie ma Prosiaczka, tym bardziej Prosiaczka tam nie ma. To samo dotyczy rzekomego płodu, którego brak został potwierdzony po raz trzeci, tym razem nie przez jednego lub kilku, ale aż kilkunastu (a dokładnie czternastu) autorów. Nie można wykluczyć, że za jakiś czas dostaniemy do przeczytania kolejny tekst, w którym o braku mumii wypowie się kilkudziesięciu specjalistów, a potem może nawet kilkuset. Nie ulega bowiem wątpliwości, że ta anonimowa mumia bez precyzyjnego datowania i pozbawiona kontekstu, a więc z punktu widzenia archeologii niemal zupełnie bezwartościowa, nieraz jeszcze wróci, żeby przypomnieć nam, jak krzywe jest zwierciadło, w którym społeczeństwo ogląda wyniki badań archeologicznych.
Pierwszym i podstawowym problemem jest to, że – w przeciwieństwie do biologów, fizyków, a nawet literaturoznawców – my, archeolodzy, nie mamy bezpośredniego dostępu do przedmiotu naszych badań, czyli ludzi żyjących w przeszłości. Możemy badać miejsca, w których ci ludzie mieszkali, opisywać wykonywane przez nich przedmioty, a nawet poznawać różne aspekty ich życia dzięki analizom kości i zębów. Jednak zawsze nasze możliwości odtworzenia przeszłości pozostaną ograniczone, a wiedza o przeszłości, zwłaszcza tej odległej, kiedy ludzie nie chcieli lub nie potrafili jeszcze pisać, to archipelag wysepek na oceanie niewiedzy. Dlatego wszelkie nowe metody, które pozwalają znacząco poszerzać tę wiedzę, jak datowania radiowęglowe w latach 1950., metody izotopowe w latach 1970., albo badania dawnego DNA w latach 1990., są przyjmowane z ogromnym entuzjazmem.
Jednak proces zdobywania nowej wiedzy jest na ogół mozolny, długotrwały i pełen frustracji, kiedy nowe odkrycia nie spełniają naszych oczekiwań. Dlatego często wśród zawodowych archeologów i pasjonatów archeologii pojawia się pokusa pójścia na skróty i wypełnienia obszarów niewiedzy owocami własnej imaginacji. Czasem są to wizje spektakularne i rozwijane przez wielu autorów, jak koncepcja Wielkiej Bogini i pierwotnego matriarchatu, ale najczęściej możemy zaobserwować myślenie życzeniowe w znacznie mniejszej skali, kiedy archeolodzy idą o krok za daleko w interpretacji pojedynczych obiektów, poszczególnych stanowisk albo nawet elementów przyrody nieożywionej, jak słynne piramidy w Bośni.
Jeśli myślenie życzeniowe dotyczy spraw niewielkich, często przyjmujemy je wzruszeniem ramion, ale w sprawach poważniejszych dysponujemy dwoma narzędziami, które przynajmniej teoretycznie ograniczają rozprzestrzenianie się dziwnych pomysłów. Pierwsze z tych narzędzi to system recenzji w poważnych czasopismach naukowych. W teorii kompetentni recenzenci powinni bez problemu identyfikować wszelkie próby naciągania rzeczywistości. W praktyce jednak różnie z tym bywa. Od mniej więcej dwudziestu lat postęp techniczny sprawił, że pisanie tekstów naukowych i wydawanie czasopism staje się coraz łatwiejsze i wymaga coraz mniejszych nakładów czasowych lub finansowych. Z tego powodu liczba artykułów naukowych gwałtownie rośnie, co też oznacza, że znalezienie kompetentnych recenzentów do wyłuskania wartościowych artykułów z tej masy nowych treści staje się coraz bardziej problematyczne, bo na napisanie rzetelnej recenzji potrzeba dziś tyle samo czasu, co dwadzieścia lub pięćdziesiąt lat temu. Dlatego nawet bardzo dobre czasopisma niekiedy muszą iść na kompromis i zadowalać się recenzjami osób, których wiedza i doświadczenie nie są w pełni kompatybilne z materią ocenianego tekstu.
Jeśli jednak artykuł, który zawiera problematyczne treści, prześlizgnie się przez sito recenzji i zostanie opublikowany, drugą linią obrony jest możliwość opublikowania polemiki, która obnaża błędy dostrzeżone w oryginalnym tekście, ale daje też jego autorom możliwość złożenia dodatkowych wyjaśnień. Taki mechanizm zadziałał w przypadku artykułu identyfikującego płód w mumii z Muzeum Narodowego. Recenzenci co prawda nie zauważyli, że rzekomy płód ma inną gęstość niż zmumifikowane ludzkie tkanki miękkie, a w jego wnętrzu nie widać rozwijających się kości, ale zwróciła na to uwagę Sahar Saleem, która w swojej bardzo konstruktywnej polemice jednoznacznie obnażyła myślenie życzeniowe w identyfikacji zwitków materiału jako płodu.
Cała historia powinna się zakończyć podziękowaniami od autorów oryginalnego tekstu dla znacznie bardziej doświadczonej koleżanki, która postanowiła poświęcić swój cenny czas na napisanie sprostowania. Niestety, tak się nie stało, a sfalsyfikowana identyfikacja płodu w mumii, razem z coraz bardziej ekscentrycznymi dodatkami, nadal jest intensywnie promowana w różnych mediach. I tu dochodzimy do drugiego problemu: archeologia dla opinii publicznej jest nie tyle źródłem rzetelnej (i często nudnej) wiedzy o przeszłości, ile źródłem sensacji i ciekawostek. Tak było już 150 lat temu, gdy gawiedź płaciła za możliwość obejrzenia olbrzyma z Cardiff, tak jest też obecnie, kiedy zwłaszcza w sezonie ogórkowym szpalty gazet i serwisów internetowych zapełniają się wynikami nawet błahych i standardowych badań archeologicznych przedstawionymi jako ogromna sensacja. Wysoko na liście tematów mających zwrócić uwagę czytelników są starożytni kanibale, kobiety-wojowniczki, pochówki antywampiryczne, ale też mumie, zwłaszcza egipskie. Mumia w ciąży to w tym kontekście bardzo atrakcyjny produkt medialny.
Współczesnym pracownikom mediów bardzo często jest zupełnie obojętne, czy materiał umieszczany w przestrzeni publicznej jest wiarygodny, liczy się przede wszystkim klikalność. Autorzy tekstu o ciężarnej mumii doskonale poruszają się w tym świecie i sprzedają towar, który co prawda nie ma już wartości naukowej, ale doskonale odpowiada na zapotrzebowanie współczesnych mediów, nie tylko nie pytających o rzetelność naukową, ale wręcz żywiących się kontrowersjami. Głos profesjonalnych dziennikarzy, którzy znają się na archeologii i potrafią odróżnić ziarno od plew, nie jest w stanie wyraźnie przebić się przez coraz bardziej gęsty szum informacyjny.
Na szczęście nie ma to już większego znaczenia. My, archeolodzy, wiemy od czasu publikacji tekstu Sahar Saleem, że w mumii z Muzeum Narodowego nie było płodu. Wiedza ta dotarła również do opinii publicznej i wierzę, że krytyczne myślenie – podwalina naszej cywilizacji – pozwala ocenić, co w tej sprawie jest białe, a co czarne. A jeśli ktoś chce mimo wszystko wierzyć w ciężarną mumię, ma oczywiście do tego prawo. Są wśród nas płaskoziemcy, antyszczepionkowcy i ludzie wierzący w to, że kosmici zbudowali egipskie piramidy. W tym kontekście wiara w ciężarną mumię jest jednak najmniej szkodliwa.
Autor: Arkadiusz Sołtysiak
Szanowni Czytelnicy i Redakcjo,
Dr hab. prof. UW Arkadiusz Sołtysiak krytykuje nadmierną liczbę artykułów na temat hipotez, które – jak sam uważa – zostały już obalone przez prof. Sahar Saleem. Wykazuje przy tym pewną niekonsekwencję, ponieważ jego własne działania przyczyniły się do powstania kolejnych krytycznych publikacji.
Notabene, mówiąc o „prześlizgnięciu się” artykułów przez proces recenzji, pomija fakt, że Marzena Ożarek-Szilke oraz Wojciech Ejsmond, we współpracy z innymi naukowcami, opublikowali trzy artykuły dotyczące Tajemniczej Damy: dwa w jednym z najwyżej punktowanych pism naukowych tj. Journal of Archaeological Science oraz jeden w Journal of Archaeological Science: Reports. W związku z tym nie może być mowy o braku rzetelnego procesu recenzyjnego. Ponadto wyniki badań mumii kobiety w ciąży zostały uznane między innymi przez „Nature” za jedno z najważniejszych odkryć naukowych kwietnia 2021 roku.
Zastanawiająca jest także aktywność dr. hab. Sołtysiaka w zakresie badań i publikacji dotyczących Tajemniczej Damy. Panu Arkadiuszowi Sołtysiakowi – Prodziekanowi Wydziału Archeologii UW – zgłoszono podejrzenie naruszenia prawa w związku z grantem realizowanym na UW przez byłą współpracowniczkę projektu, mgr Kamilę Braulińską. W odpowiedzi Pan Prodziekan stwierdził, że sprawa ta go nie interesuje i nie zamierza się nią zajmować. Jednak już tego samego dnia Wydział Archeologii zakazał Marzenie Ożarek-Szilke posługiwania się afiliacją wydziału. Warto dodać, że w tym czasie miała ona otwarty przewód doktorski, co można odebrać jako działanie odwetowe wobec sygnalisty.
Wydział nakazał również usunięcie afiliacji z już opublikowanych artykułów – w tym z publikacji w Journal of Archaeological Science, które gwarantuje pełny obiektywizm poprzez przekazywanie anonimowego manuskryptu trzem niezależnym recenzentom. Warto zauważyć, że czasopismo, w którym publikuje Braulińska et al., Archaeological and Anthropological Sciences, nie stosuje tego standardu – recenzenci dostają od razu dane autorów w mailu zapraszającym do recenzji, nawet adresy mailowe, afiliacje oraz numery ORCID! Czy takie czasopismo, powinno w ogóle być punktowane przez MNiSW?
Brak interwencji ze strony prodziekana Sołtysiaka jako osoby nadzorującej sprawy naukowe w zakresie grantu i wskazanych naruszeń doprowadził do nieuprawnionego przejęcia danych badawczych oraz powstania nie jednego, lecz dwóch artykułów krytycznych. Oba naruszały standardy naukowe, w tym prawo do materiału badawczego i dobra osobiste innych badaczy.
Co istotne, wynik kontroli grantu, w sprawie, którego pan Prodziekan wcześniej zaniechał działań, potwierdził słuszność zgłoszonych podejrzeń. Kontrola NCN wykazała, że grant był realizowany z naruszeniem zasad etyki i rzetelności naukowej oraz praw innych badaczy do materiałów badawczych. Szkoda, że Prodziekan Sołtysiak nie rozwiązał tych nieprawidłowości wewnętrznie, aby zadbać o renomę Wydziału Archeologii oraz standardy etyczne prowadzonych badań. Wówczas nie było by całego zamieszania. Co ciekawe w treści nowego artykułu Braulińska et al. można znaleźć wiele naruszeń rzetelności, np. odwoływanie się tylko do wybranych argumentów na rzecz ciąży, czy krytykę nieopublikowanych badań. Co jasno świadczy o „bezstronności” badawczej autorów.
Co więcej, wydaje się, że Pan Prodziekan też nie zachował pełnej bezstronności. Podjął za to działania mające na celu odcięcie Marzeny Ożarek-Szilke od Wydziału Archeologii UW. Posunął się nawet do tego, by w długi weekend skontaktować się z organizatorami jej wykładu popularnonaukowego, aby Ci wykreślili jej związki z UW (choć była to pomyłka samych organizatorów, którzy skorzystali z informacji dostępnych w sieci). Trudno jednak nie zadać pytania: który prodziekan śledzi w ten sposób aktywność popularnonaukową doktorantów i byłych doktorantów, by reagować na wszelkie informacje o nich?
Nie wiemy, dlaczego prodziekan Sołtysiak tak zdecydowanie neguje nasze badania, które prowadzone są zgodnie z międzynarodowymi standardami naukowymi i ustalonym programem badawczym. Z jego publikacji wynika, że wcześniej nie zajmował się naukowo tematyką mumifikacji ani badaniami mumii egipskich. Mimo to, wbrew własnym deklaracjom, wydaje się, że zagadnienie to nie jest dla niego tak nieistotne jak podkreśla – skoro poświęcił mu już trzeci wpis na blogu WA UW.
Przypomnijmy: w pierwszym stwierdził, że mumia Tajemniczej Damy jest znakomicie przebadana, ale samo odkrycie płodu nie jest niczym interesującym, czy ważnym.
Chcemy uprzedzić, że niezależnie od opinii pana Prodziekana nasze badania będą kontynuowane. Jak pokazują wspomniane przez niego artykuły, wciąż pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Zamierzamy szukać na nie wyjaśnień, pozyskując środki na badania samodzielnie – niezależnie od tego, czy ktoś uznaje je za istotne, dopóki sami badacze widzą w nich wartość naukową.
Zaćmienie słonecznego dysku między rogami Hathor objawia:
„SKARBIEC CIĘŻARNEJ MUMII”
Tajemnic Hathor na Wschodniej Skale
nad brzegiem Nilu świętego wzgórza,
chciał się dowiedzieć znad Wisły śmiałek
oraz niewiasta, co go podburza.
Kaplica misternie w Gebelein skale kuta
na wieki miała pozostać ciemna,
więc ukarana zostanie teraz twa buta:
„Klątwą twą będzie mumia brzemienna!”.
Hathor potrząsa sistrum rytmicznie:
„Skończone już są twe dni idylliczne!
Za to, żeś zburzył świątyni spokój,
pustynia poniesie głos twego szlochu!”
Płodności Bogini rzuca zaklęcie,
jej wola zaraz ciałem się staje.
Journal of Archaeological Science
na raz staje się źródłem bajek!
Boską feluką na falach Nilu
wyrusza w świat sensacyjna historia.
Nawet wołania z samego Kairu,
doleją tylko oliwy do ognia.
Odpokutować musi swe winy Adiunkt,
pielgrzymią drogę czas mu rozpocząć.
Dziewięć kamiennych łez wskaże mu punkt,
gdzie Pani Dwóch Wzgórz oczyszcza swą mocą.
Agilkia wyspa łzę pierwszą skrywa,
tutaj pokutny szlak się rozpocznie.
Strzeże jej nawet sama Izyda,
zaraz przy wejściu, tam gdzie najtłoczniej.
Kolosy cztery, jeden bez głowy,
łzy drugiej będą powiernikami.
Jest tam ukryta, rozpocznij łowy
Michałowskiego idąc śladami.
Trzecia łza perłą Ptolemeuszy
dumnie zalega w Horusa gnieździe.
Ciąża u mumii? To rani uszy!
W Edfu chichoczą już na podjeździe.
Świątynie egipskie znasz już na tyle,
aby u Sobka aż dwie łzy wyprosić.
Choć szczerze dane, są krokodyle,
w dwóch miejscach musisz o łaskę wnosić!
Szóstą łzę teraz odnaleźć trzeba.
Że Adiunkt grywał w tym pięknym mieście,
Hathor umieszcza ją zatem w Tebach.
Prawe, zamknięte świątyni wejście.
Gdzie odgrzebane stopnie Cartera,
w Dolinie Królów szczęśliwa, siódma łza pada.
TUT-aj jest Mekka archeologów,
odwiedzić króla-chłopca wypada.
Kolos Memnona setki ton waży,
u stóp jego kolejna, ósma łza spada.
Jeśli jej Adiunkt nie zauważy,
podąży za nim ta „mażenada”.
Tak Hathor ścieżki Współkierownika splata,
by nowych zadać mu trudów.
Dlatego spędzi on jeszcze kolejne lata
na praniu publicznym Projektu brudów.
Gdy na dziewiątą łzę czas nadchodzi
w Gebelein ruszy, w procesji cudów,
Ten, co u mumii teorię spłodził,
górskiej wspinaczki zaznając trudów.
Tam oto Adiunkt na twarz upada
przed Hathor pośród skalistych Pathyris ścieżek.
Z dziewiątą łzą zasłona opada
i chociaż patrzy – nie wierzy!
Bogini stetoskop na szyję mu wkłada,
wyciąga mumię z jaskini spodu
i mówi: „Teraz, Panie Doktorze,
szybko wysłuchaj tu tętno płodu!”.
W łopacie, w pędzlach biegły za młodu,
do Hathor odpowie on na to:
„By serce u mumii usłyszeć płodu,
potrzebna CEO Paleo-Pato!”.
Bogini rozkłada szeroko swe skrzydła,
ze skały skacze w odmęty Nilu
wołając:”Święta Gebelein ziemia
nie zdzierży więcej autorów paszkwilów!”.
Fala wściekłości na rzece wzbiera,
wir wodny w odmęty wciąga wciąż więcej,
Hathor otwiera tamę Nasera,
plagę 'odkrywcom’ zsyłając w naprędce.
Zalewa wnet potop Afryki połowę,
porywa ze sobą każdego lwa
i boską mocą płyną one,
Warszawa celem: Nowy Świat 72!
„Stulti ad leones!” pada krwiożercze zaklęcie,
więc cały Instytut ogarnia trwoga.
Aby ratować bezcenny swój image,
artykuł Adiunkta muszą zweryfikować.
Tymczasem on tam, osamotniony,
na afrykańskiej nad Nilem pozostał ziemi.
Stoi na wzgórzu bardzo zmartwiony,
los swój będzie próbował odmienić.
Nagle dociera do jego głowy
fakt dotąd przeoczony:
Hathor nie tylko posiada świątynie i krypty,
ma jeszcze portfel kryptowalutowy!
I Ty śmiałku, co losy Adiunkta
na strofach tych śledzisz w zaciekawieniu,
w wyścigu do skarbu możesz wziąć udział,
dzięki umysłu oświeceniu.
By odcyfrować skarbu zagadkę,
i z jego bogactw czerpać do woli,
rebus rozwiążesz – z łez układankę,
co hasło portfela odczytać pozwoli.
Hathor potrząsa sistrum rytmicznie:
„Ambicje były wręcz megalityczne!
Choć sięgnęliście i dna i Fundacji,
Springer wykazał, że nie masz racji!”.
Kamiennych łez reszta rozrzucona,
Pośród piramid i świątyń licznego grona,
Mamy ich kilka też w polskim kraju,
nawet miast Nilu, nad brzegiem Łazienek ruczaju.
Akademija musiała na ten pamflet przyzwolić,
byś Hathor mógł niczym mleczną krowę DOIć.
Startując z Okęcia by podbić świat,
z wdzięcznością w dół spójrz na Plac Defilad!
C.D.N. …
tymczasem w komentarzu na wykopie taka perełka:
https://wykop.pl/link/7676453/powrot-mumii-czyli-wiele-halasu-o-nic
mumiarze chcieli zabłysnąć na wikipedii:
https://web.archive.org/web/20230308232151/https://en.wikipedia.org/wiki/Marzena_Ozarek_Szilke
coś poszło nie tak i wpadli w szał:
https://web.archive.org/web/20230308232501/https://en.wikipedia.org/wiki/Talk:Marzena_Ozarek_Szilke
po czym zderzyli się ze ścianą:
https://web.archive.org/web/20230308232311/https://en.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Articles_for_deletion/Marzena_Ozarek_Szilke
najzabawniejsze kawałki z tego mumiarskiego strumienia świadomości:
There are no controversies, there was a discussion in which all doubts about pregnancy in the mummy were cleared…
The scientific community does not comment on pregnancy in the mummy…
The published information about the mummy not being pregnant is untrue and is an act of vandalism and slander…
The scientific community does not and has never questioned the professionalism of Ozarek and the team…
XD