Czy polska archeologia ugruntowana jest w teorii? Leksykon terminów archeologicznych

Wydaje się, że nie będzie przesadne stwierdzenie, iż archeologia to jedno z najbardziej złożonych zjawisk kulturowych. Choć zwykle kojarzona z przeszłością – badaniem rzeczy dawnych, zapomnianych, wyrzuconych, przysypanych przez piasek, pokrytych mułem, zalanych etc. etc. – w rzeczywistości jest głęboko osadzona we współczesności. To nie tylko dyscyplina naukowa, ale też praktyka społeczna, narzędzie polityki pamięci, część gospodarki, filar edukacji, a nierzadko również i kulturowy problem. To zjawisko, które jednocześnie odtwarza przeszłość i tworzy ją na nowo, podlegając przy tym własnym uwarunkowaniom: instytucjonalnym, prawnym, technologicznym i ideowym. Archeologia to także przestrzeń funkcjonująca na styku wielu dyscyplin, środowisk i interesów: badaczy akademickich, archeologów terenowych, muzealników, konserwatorów, inwestorów, urzędników, lokalnych społeczności i państwowych strategii działania. 

W takim szerokim kontekście pytanie o to, czym właściwie ona, ta nasza archeologia jest – i czym powinna być – staje się priorytetem każdego, kto interesuje się przeszłością i jej (Uwaga, praktyczny antonim) przyszłym losem. Ale czy istnieje jedna dobra odpowiedź w tym zakresie? Wydaje się, że nie. Dynamicznie zmieniająca się sytuacja wciąż renegocjuje bowiem sam kontekst jej udzielenia. W takich okolicznościach niezwykle ważny staje się zapis (ang. record) chociażby samej propozycji takiej odpowiedzi. Jednym z jego przykładów jest niedawno wydany Leksykon terminów archeologicznych, najnowsza i zarazem pierwsza tego rodzaju publikacja w polskiej archeologii, którą w całości poświęcono współcześnie aplikowanym terminom, pojęciom oraz metodom związanym z konceptualizacją procesu archeologicznego. W niniejszym artykule przyjrzymy się tej ambitnej inicjatywie i zastanowimy się nad jej miejscem w kontekście realiów prowadzenia badań nad przeszłością na rodzimym gruncie. 

Leksykon terminów archeologicznych w pigułce

Jak czytamy we Wprowadzeniu, Leksykon terminów archeologicznych to rezultat wieloletnich prac prowadzonych przez Komisję Antropologii Pradziejów i Średniowiecza, która do 2024 r. działała w ramach Komitetu Nauk Pra- i Protohistorycznych Polskiej Akademii Nauk. Ukazał się on drukiem w roku 2024 nakładem Towarzystwa Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, we współpracy z Oddziałem PAN w Poznaniu – Komisją Archeologiczną, Wydziałem Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutem Archeologii i Etnologii PAN oraz Instytutem Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego. Publikacja ta stanowi część serii wydawniczej „Horyzonty współczesnej archeologii”, której redaktorami są dwaj profesorowie archeologii związani z Wydziałem Archeologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: Arkadiusz Marciniak oraz Michał Pawleta.

Redakcję naukową Leksykonu tworzy natomiast sześcioosobowy zespół: wspomniany już prof. Arkadiusz Marciniak, dr hab. Anna I. Zalewska, Dorota Cyngot, dr hab. Stanisław Iwaniszewski, dr Hanna Kowalewska-Marszałek oraz dr Franciszek M. Stępniowski. Publikacja dedykowana jest pamięci profesora Stanisława Tabaczyńskiego, uznanego metodologa archeologii, będącego patronem intelektualnym całego przedsięwzięcia.

Na tom składa się 107 haseł opracowanych przez 70 autorek i autorów, reprezentujących różne pokolenia polskich archeologów – pracujących zarówno w środowiskach akademickich, jak i w służbach konserwatorskich oraz muzeach. Hasła zostały pogrupowane w pięć głównych obszarów tematycznych, które objęły:

  1. Konceptualizacje przeszłości.
  2. Proces badawczy.
  3. Metody.
  4. Zakresy tematyczne badań.
  5. Archeologię we współczesności. Archeologie w społeczeństwie.

Leksykon ma formę uporządkowaną alfabetycznie, a jego układ wewnętrzny i struktura poszczególnych haseł są wynikiem ścisłego planowania redakcyjnego – każde hasło zawiera zarówno część teoretyczną, osadzającą pojęcie w kontekście naukowym, jak i przykłady aplikacyjne, ilustrujące jego znaczenie w praktyce badawczej. Hasła uzupełnione są literaturą „do dalszego czytania”. Część z nich opatrzono dodatkowo infografikami.

Nie tylko nauką stoi archeologia. Dokumentacja fotograficzna prac terenowych poprzedzających budowę autostrady A2
© T.Kuran, na licencji CC BY 2.5

Jak piszą redaktorzy, Leksykon to wyraz zbiorowego wysiłku środowiska akademickiego nad próbą uporządkowania terminologii archeologicznej adekwatnej do obecnego stanu refleksji teoretycznej i praktyki badawczej w zakresie polskiej archeologii. Stanowi on wedle tego zespołu również i swego rodzaju dokument ukazujący aktualną kondycję środowiska naukowego w Polsce. Czy aby jednak na pewno? Wydaje się, że to jednak dopiero potencjał wskazywany przez redakcję jest właśnie tym podstawowym ujęciem, które obrazuje nam to, czym faktycznie ten Leksykon jest. Przynajmniej w prezentowanym tutaj odbiorze. Ale jak faktycznie potencjał ten ma się do realiów prowadzenia badań nad przeszłością na rodzimym gruncie? 

Archeologia „w działaniu”

Wbrew częstym uproszczeniom, archeologia w Polsce to nie tylko środowisko akademickie związane z uniwersytetami czy instytutami badawczymi, muzealnicy czy konserwatorzy. To również – a może przede wszystkim – szerokie spektrum działań realizowanych poza tymi obszarami, które prowadzone są głównie przez archeologów inwestycyjnych czy zespoły interdyscyplinarne wykonujące badania ratownicze. Z perspektywy czysto definicyjnej i nieco technicznej, nie wspominamy tutaj nawet o całej masie zjawisk związanych z „nieprofesjonalnym” (koniecznie rozumieć to należy bez pejoratywnych konotacji) podejściem do  źródeł przeszłości. Podkreślamy za to, że i samo opisane już wyżej środowisko specjalistyczne jest również bardzo zróżnicowane. 

Tak zarysowana różnorodność pokazuje, że obraz archeologii „w działaniu” kształtuje wiele grupy  interesariuszy. I w każdej z nich proces archeologiczny – termin stosowany przez autorów Leksykonu – jest równie zróżnicowany. Dzięki temu i sama archeologia jest wciąż wzbogacana o zupełnie różne, unikatowe w zasadzie doświadczenia. Niestety, kwestie te jedynie okazjonalnie znajdują bezpośrednie odzwierciedlenie w komunikacji specjalistycznej. Rzadko bowiem bywa tak, by – na przykład – archeolog inwestycyjny prowadził wykłady przedmiotowe w takiej uniwersyteckiej placówce… 

Archeologia ma wiele twarzy. Archeolog podwodny w trakcie dokumentacji znaleziska
© V.Hamilton, na licencji CC BY-SA 3.0

Na tej kanwie, pytanie o teoretyczne ugruntowanie archeologii w Polsce nabiera dodatkowego wymiaru. Bo choć refleksja taka pojawia się coraz częściej w publikacjach, konferencjach i projektach naukowych, to w praktyce zawodowej – szczególnie tej „codziennej”, realizowanej poza murami instytucji – teoria nie zawsze jest: 1) w pełni obecna jako świadomie stosowany zasób pojęciowy i metodologiczny, 2) tak obecna jakby chciało tego owo środowisko specjalistyczne. 

Zdecydowanie częściej pełni przy tym funkcję raczej deklaratywną, niż rzeczywiście organizuje proces badawczy, co można zweryfikować, chociażby biorąc do ręki z jednej strony podręcznik akademicki – pełen rozmaitych terminów, struktur metodologicznych, wskazówek badawczych i metod; a z drugiej wytyczne konserwatorskie, ugruntowane w koherentnym, ale wciąż bardzo podstawowym opracowaniu źródeł. A jeżeli faktycznie teoria już go porządkuje, to również w ograniczonym zakresie, zdeterminowanym najczęściej okolicznościami pracy. No bo który archeolog inwestycyjny dogłębnie zastanawia się nad kwestią relacji człowiek i środowisko oraz metodami ich badań przy okrojonych czasowo pracach ratowniczych? A nawet jeśli, to ile znajdzie przestrzeni na rozwinięcie tematu w trakcie (stosunkowo długiego) okresu opracowania pozyskanych źródeł, jeżeli w perspektywie ma jeszcze kilka innych, tożsamych zleceń? 

I uwaga! To nie jest zarzut! To raczej realna konstatacja stanu rzeczy, wynikająca z napięcia między różnymi funkcjami, jakie spełnia dziś archeologia: naukową, konserwatorską, edukacyjną, administracyjną czy dokumentacyjną etc. Nie będąc jednak zbytnio pesymistycznym! Teoria w polskiej archeologii jest obecna, ale niekoniecznie równomiernie rozłożona. Dlaczego zatem ważne jest to, by ten jej udział zwiększać w każdym praktycznym obszarze?

Praktyka ugruntowana

 

Archeologia, zanim stała się dyscypliną akademicką, była przede wszystkim praktyką o charakterze kolekcjonerskim, antykwarycznym i eksploracyjnym. Formalnie, ze względu na pewną ciągłość zainteresowań, jej początków można szukać w dobie renesansu, kiedy to zainteresowanie starożytnością – szczególnie dziedzictwem grecko-rzymskim – zaczęło przeradzać się w systematyczne zbieranie, katalogowanie i komentowanie znalezisk. Liczne źródła historyczne pokazują nam, że zainteresowania te mają jednak dużo starszą, starożytną wręcz metrykę. Tak też datowane są i pierwsze wykopaliska, za których inicjatora uchodzi nawet ostatni król Babilonu Nabonid, panujący w latach 556–539 p.n.e. 

Stela króla Nabonida przedstawiającego prawdopodobnie jednego z pierwszych archeologów, władcę państwa nowobabilońskiego
Domena publiczna

Jak więc widzimy, fascynacja przeszłością nie jest zatem atrybutem wyłącznie współczesności. Jej stałym komponentem jest za to refleksja teoretyczna oparta na tym, jaką faktyczną wiedzę o przeszłości dają nam odkrywane źródła. Ale od początku!

Powolne dojrzewanie

 

Pierwsze próby systematyzacji wiedzy z zakresu archeologii pojawiły się już w XIX wieku, gdy zaczęła się ona instytucjonalizować jako nauka. To właśnie wtedy zainicjowano proces klasyfikowania znalezisk, tak kluczowy dla uporządkowania stosów zabytków wydobywanych przez antykwariuszy, kolekcjonerów i osoby z nimi związane (np. pracowników fizycznych mniej lub bardziej nastawionych na pozyskiwanie starożytności dla swoich chlebodawców). Refleksja naukowa miała wówczas charakter przede wszystkim typologiczny i skupiała się na chronologii oraz opisie. To wtedy też opracowany został przez duńskiego archeologa Christiana Jürgensena Thomsena (1788–1865) tak ważny dla dyscypliny system trzech epok: kamienia, brązu i żelaza, który umożliwił zrozumienie następstwa czasu w oparciu o rzeczy.

Christian Jürgensen Thomsen
Domena publiczna

W pierwszej połowie XX wieku, wraz z nowymi instytucjami, katedrami, a przede wszystkim profesjonalistami, pojawiła się bardziej świadoma refleksja, a dotyczyła ona kultury jako podstawowej jednostki analitycznej. Inicjatorem koncepcji było środowisko niemieckiego lingwisty i profesora archeologii Gustafa Kossinny (1858–1931). Właściwym jej propagatorem zaś, a przy tym autorem i  popularyzatorem terminu „kultura archeologiczna”, był jednak australijski badacz Vere Gordon Childe (1892–1957). Wprowadzenie nowego pojęcia do archeologicznego dyskursu pozwoliło badaczom przeszłości na dywagacje dotyczące pochodzenia, migracji i wpływów. Refleksja teoretyczna była jednak wciąż tutaj bardzo ukryta. 

I w końcu nastały lata sześćdziesiąte XX wieku, a wraz z nimi przełom procesualny zwany nawet Nową Archeologią (!), który – mówiąc wprost – uznaje się za moment narodzin nowoczesnej teorii w badaniach nad przeszłością. To właśnie wtedy amerykańscy badacze z Lewisem Binfordem (1931–2011) na czele zaczęli otwarcie krytykować opisowy charakter tradycyjnej archeologii i proponować model nauki uprawianej w nurcie hipotetyczno-dedukcyjnym, z jasno określonymi pytaniami badawczymi, metodami i testowalnymi hipotezami. Archeologia według nich miała być przede wszystkim „nauką o przeszłych społeczeństwach”, a nie tylko „historią artefaktów”. I tak też funkcjonowała do lat osiemdziesiątych XX wieku, kiedy to Ian Hodder i grupa brytyjskich archeologów zakwestionowała tak obiektywistyczne założenia procesualizmu, podkreślając przy tym, że podstawową rolę w badaniach nad przeszłością odgrywają: kontekst kulturowy, symbolika, ideologia i interpretacja. Zapoczątkowana wówczas refleksja, oparta między innymi na hermeneutyce, fenomenologii, strukturalizmie i teorii krytycznej, doprowadziła nas do obecnego miejsca, w którym to archeologia jest przede wszystkim wielogłosowa. Stanowi ona przy tym przestrzeń, w której potencjał źródeł oraz przeszłości jest dopiero odkrywany (w praktyce zaś to już nawet nieźle eksploatowany).

Haczyk tkwi w teorii?

Tym sposobem wracamy do zagadnienia potencjału, którym posłużyli się we Wprowadzeniu do Leksykonu terminów archeologicznych jego redaktorzy. Publikacja ta bowiem, o ile może nie prezentuje faktycznego status quo całej polskiej archeologii, to z pewnością ukazuje olbrzymi potencjał, który w niej drzemie. Z drugiej zaś strony, zarysowuje część niezwykle ważnych zagadnień i problemów poruszanych na jej gruncie. Z trzeciej, być może dla niniejszej wypowiedzi nawet ważniejszej, mówi o świadomość polskiego środowiska naukowego w zakresie miejsca, w jakim archeologia się dzisiaj w ogóle znajduje. W końcu z czwartej, ukazuje ogromny zasób wiedzy, który jesteśmy w stanie pozyskać, czy jak piszą autorzy – wytworzyć – bazując na właściwie dobranym podejściu badawczym. 

Leksykon terminów archeologicznych to zatem zarówno wyraz przekonań redaktorów o istotności i znaczeniu charakteryzowanych w nim zagadnień dla archeologów i innych uczestników procesu archeologicznego, jak piszą jego twórcy na stronie 15, jak i pewna projekcja – wizja tego, czym archeologia w Polsce mogłaby lub powinna być.

W tym sensie Leksykon sam w sobie jest pewną konceptualizacją przyszłości przeszłości ugruntowaną w teraźniejszości (prawda, że to niezły galimatias?) i jak zresztą każda publikacja quasi-podręcznikowa, ma za zadanie wywrzeć swój edukacyjny czy programowy wręcz skutek. I zapewne osiągnie swój cel. To jednak czy się w nim utrzyma i w jakim stopniu, wydaje się zależeć w dużej mierze od integracji środowiska archeologicznego w Polsce oraz dialogu, w którym to zawarte w Leksykonie terminy pojawiać się będą tak często jak hasła typu łopata, szpadel, strunówka, metryczka, suwmiarka, czy może bardziej aktualne w niektórych kręgach: total station, dron, skaner 3D, odczynnik czy pinpointer, padające tak często w trakcie codziennych prac wykopaliskowo-gabinetowych.

60 lat refleksji teoretycznej 

Jak więc widzimy i co szczególnie podkreślają redaktorzy Leksykonu terminów archeologicznych, archeologia ciągle się zmienia. Tym bardziej cenne są wszelkie, a zwłaszcza tak koherentne w zamyśle publikacje, które dokumentują ten proces. Stanowią one bowiem cenne źródło sprzyjające namysłowi nad kondycją danej dyscypliny i jej przyszłym funkcjonowaniem, a przy tym olbrzymią dawkę wiedzy, metod i pojęć badawczych dostępnych dla każdego, wszędzie, ad hoc

Jak długo koncepcje prezentowane w Leksykonie będą aplikowalne, a opisany stan aktualny? Trudno powiedzieć. Być może jeszcze w tym stuleciu (dziesięcioleciu???) doczekamy się kolejnego przewrotu, zwrotu, przełomu czy innej mniej lub bardziej gwałtownej zmiany. Trudno orzec. Tym bardziej cieszy zatem lektura, która już we wstępie pokazuje, że specjaliści są w pełni świadomi tego, iż to, co dzisiaj uznają za pewnik, może się jutro zmienić. 

Warto więc sięgnąć po Leksykon terminów archeologicznych z wielu merytorycznych powodów, a także po to, by zobaczyć, o czym można rozmawiać i co jest ważne w kontekście archeologii praktykowanej współcześnie na gruncie polskim. Przynajmniej w teorii. 

Posłowie 

Wszelkie przedstawione tu spostrzeżenia opierają się na bardzo luźnych przemyśleniach, indywidualnych obserwacjach oraz autoetnograficznych doświadczeniach autorki, wynikających z jej aktywności archeologicznej, najpierw w roli studentki, teraz doktorantki, a także pracowniczki instytucji kultury, edukatorki, wolontariuszki, czy wreszcie aktywnej uczestniczki życia społecznego. Wszystkie je można też sprowadzić do jednej zasadniczej konstatacji: dzisiejsza archeologia to w rzeczywistości renegocjowana wciąż praktyka kulturowa, w której założenie spotyka się ze światem. Także bez zadęcia Kochani. 

Książka dostępna jest w cenie 35 zł, zarówno w wersji papierowej jak i elektronicznej. 

Link do publikacji znajduje się tutaj.

 

Autor: Aleksandra Cetwińska

Więcej postów tej autorki

Redakcja: A.B.

 

 

 

Rozpowszechniaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *