W kontekście dyskusji o skutkach antropopresji rzadko mówi się o tym, jaki wpływ na dziedzictwo kulturowe mają zmiany klimatyczne. Na pewno znacznie częściej rozmawia się o zagrożeniu dla nadmorskich miast i zabytków niż o wpływie na krajobraz kulturowy. Drzewa, w tym baobaby australijskie wydają się być zupełnie niezwiązane z dziedzictwem ludzkości, jednak przykład z północno-zachodniej Australii sprawia, że powinniśmy zmienić nasz sposób myślenia i zrozumieć, że zagrożenia klimatyczne to także groźba dla spuścizny kulturowej.
Święte drzewa
Drzewa były (i nadal są) otaczane są czczią przez wiele kultur na wszystkich kontynentach. Dotyczy to także przedchrześcijańskich zwyczajów Słowian. Historyczne źródła z przełomu X i XI wieku wspominają wielokrotnie o kulcie świętych drzew i praktykowania rytuałów w świętych gajach. Chrystianizowana ludność dzisiejszych ziem polskich wielokrotnie kierowała prośby do władz kościelnych o zaprzestanie wycinek czczonych przez nich drzew. Mimo to, wiele świętych dębów, lip, klonów, wiązów i jesionów nie przetrwało pierwszych dekad upowszechniania się nowej religii. Ostatni z wymienionych gatunków był czczony również i przez Wikingów. Jako ten najświętszy z nich Yggdrasil, miał być podporą świata i swoistym axis mundi, miał odegrać kluczową rolę w trakcie Ragnaroku. Ten wszechobecny przedchrześcijański kult drzew koncentrował się zazwyczaj w świętych gajach. Teksty rzymskie informują o obecności takich praktyk również wśród Celtów.
Majestatyczne drzewa posiadały także znaczenie religijne i kultowe wśród ludów Afryki subsaharyjskiej. Wśród nich największą czcią otaczano baobaby. Również i społeczności rdzenne Ameryki Północnej uznawały te majestatyczne rośliny za święte.Tak samo zresztą jak i inne elementy krajobrazu. Wiele spośród nich uważało na przykład, że drzewa posiadają duszę i własną, niezależną osobowość. Tego typu wierzenia obecne były również wśród i rdzennych ludów Australii. W dzisiejszym tekście przedstawiamy szczególny przypadek roli, jaką przyszło odegrać baobabowi w miejscowej kulturze północno-zachodniej Australii i tego jak ucierpiała ona w wyniku postępującej antropopresji i wywołanych nią zagrożeń klimatycznych.
Baobaby w Australii
Nazwa baobab kieruje zapewne nasze myśli w kierunku subtropikalnej Afryki i obrazów przepastnych sawann, nad którymi dominują potężne baobaby afrykańskie, które mogą rozwijać się nawet przez dwa tysiące lat. Niestety, w ciągu ostatnich lat dziewięć spośród szesnastu najstarszych znanych baobabów z rejonu RPA, Mozambiku, Botswany, Zambii, Zimbabwe i Namibii obumarło na skutek dotkliwych i długotrwałych susz, które dotknęły rejon południowej Afryki.
Drzewa te występują także jako endemity na Madagaskarze. Co jednak ciekawe, jeden gatunek baobabu występuje również, a nawet tylko i wyłącznie, w północno-zachodniej Australii.
Baobab australijski preferuje warunki półpustynnych równin i kamienistych wzgórz rejonu Kimberley. Obecnie nie posiadamy zbyt wielu informacji o paleoklimacie i archeobotanice północnozachodniej Australii, zatem wciąż nie wiemy, jak zmieniała się powszechność występowania tego gatunku drzewa w tym regionie. Na podstawie opisów europejskich odkrywców wiemy na pewno, że baobaby australijskie porastały sawanny północno-zachodniej Australii już w momencie pojawienia się na tym kontynencie pierwszych Europejczyków.
Święte baobaby z rejonu Kimberley
Wartość baobabu autralijskiego dla lokalnych społeczności jest wielowymiarowa. Jego liście o wysokiej zawartości żelaza, są ważnym elementem diety rdzennej populacji. Rozłożyste gałęzie zapewniają z kolei cień i ochronę przed upałami. Kora natomiast wykorzystywana jest w celach leczniczych oraz jako surowiec w produkcji tarcz, łódek czy jako materiał budowlany.
Atrybuty baobabu australijskiego nie kończą się jednak na jego walorach użytkowych. Drzewom tym oddawano również cześć, a w okolicy jego korzeni składano szczątki zmarłych. Służyły one także za swoiste kroniki, a nawet słupy ogłoszeniowe. Szereg baobabów australijskich pokrywany był bowiem dendrogramami, czyli rytami wykonywanymi różnymi narzędziami na zdrewniałych częściach rośliny – w okresie przed przybyciem Europejczyków, korę drzew ryto narzędziami krzemiennymi, natomiast w okresie po kolonizacji do tego celu wykorzystywano także i narzędzia metalowe.
Najbardziej popularne przedstawienia ukazują motywy geometryczne i zwierzęta. Najmłodsze zaś to zapisy inicjałów i nazw własnych. Tego typu rejestry mogły być tworzone przez rodziny i klany na przestrzeni wielu pokoleń. W ten sposób żyjące baobaby australijskie stawały się ‘wiwifaktami’ – elementami kulturowego krajobrazu, w którym żywa i uświęcona część ekosystemu zyskiwała na przestrzeni lat nowych znaczeń, stając się niezwykle istotnym elementem lokalnego dziedzictwa. Niewykluczone, że część zapisów na korze drzew miała również funkcje informacyjne, czyniąc z nich także i swoiste drogowskazy.
Tragiczne losy żyjącego dziedzictwa
Szczególna rola i funkcja kulturowo modyfikowanych baobabów przyciągnęła uwagę kolonizatorów już na przełomie XIX i XX wieku. Wiele z nich zostało opisanych, skatalogowanych i sfotografowanych. Te cenne z archiwalnego punktu widzenia zabiegi naukowe poprzedzały jednak niestety nieodwracalne w skutkach akty niszczenia kory drzew związane z pozyskiwaniem jej części do celów muzealnych. Tego typu praktyki niestety (co bardzo typowe i niemalże oczywiste) nie były w żaden sposób konsultowane z miejscową ludnością. Co więcej, część z owych wiwifaktów zniszczono również z bardziej prozaicznych powodów, kiedy to posłużyły jako drewno na opał lub materiał budowlany wykorzystany przez europejskich osadników. Baobaby, które przetrwały okres „europejskiej eksploracji” nie doczekały się jednak zasłużonej emerytury. Ich istnieniu, a co za tym idzie zachowaniu niezwykle ważnego elementu kultury i dziedzictwa Australii, zagrażają dynamicznie postępujące zmiany klimatyczne.
Świętość a zmiany klimatyczne
Baobab australijski preferujący suche rejony północno-zachodniej Australii jest drzewem wytrzymałym na ekstremalne warunki, ale nie nieśmiertelnym czy niezniszczalnym. Australia, uchodzi za najbardziej suchy kontynent świata w ostatnich latach jest coraz częściej nawiedzana przez katastrofalne ulewy i nękana częstymi pożarami. Prognozy wskazują, że podobne zjawiska klimatyczne będą występowały jeszcze częściej. I tak, zgadza się. Zarówno pożary jak i ulewy powodowane przez cyklony, są ogromnym zagrożeniem dla baobabów. Ich istnieniu i wegetacji zagrażają także inne czynniki, w tym pozaprzyrodnicze takie jak rozwój rolnictwa monokulturowego.
Ofiarą zmian klimatycznych stał się w 2021 Windankooroo, święty i zdobiony dendrorytami baobab rosnący w okolicy osady Liveringa. Drzewo to było niezwykle ważnym elementem kultury miejscowych społeczności Nyikina i Mangarla.
Nieodżałowany Windankooroo
W trakcie swojego życia Windankooroo był centralnym punktem, wokół którego odbywały się ceremonie lokalnej społeczności. Drzewo to było również uwiązane w sieć przekazów mitologicznych – ponoć odwiedziła je jedna z najważniejszych istot w wierzeniach Nyikina i Mangala, czyli Woonyoomboo. Podczas odpoczynku w cieniu drzewa, miał on nadać imiona całej okolicznej ziemi, w tym górującemu nad nim baobabowi Windankooroo. Sprowadził on również duchy, które chroniły uświęconą okolicę i zapewniały jej urodzaj.
Śmierć baobabu nie oznaczała zatem jedynie zerwania więzi z nadnaturalnymi istotami czy sprowadzenia na miejscowych nieznanych dotąd nikomu rytualnych zagrożeń, ale również zaniknięcia tworzonych przez pokolenia zapisów i informacji kulturowych zdobiących korę Windankooroo.
Niestety, należy obawiać się, że przypadek baobabu w nadchodzących latach nie pozostanie odosobniony. Należy też spodziewać się, że informacje o kolejnych stratach, tak jak i w tym wypadku, nie trafią na okładki gazet. W końcu na świecie dzieje się tak wiele, a wieść o obumarciu drzewa na antypodach nie brzmi ani ekscytująco, ani specjalnie dramatycznie. Mimo braku rozgłosu baobaby będą jednak umierać, a dziedzictwo, którego są symbolem – znikać, zarówno przy akompaniamencie dźwięku cofającego się lodowca, jak i w zaciszu pustkowia. Opłakiwane zaś będzie ono tylko przez tych, którzy do końca wierzą w jego wartość…
Czy potraktujemy to jako nauczkę? Czy też przejdziemy obok tego tekstu obojętnie?
Autor: Adam Budziszewski
Redakcja: A.C.
Artykuł ten można bezpłatnie przedrukować, ze zdjęciami, z podaniem źródła
Na podstawie:
Callaway, Graham A. „The Archaeology of Living Things (Vivifacts) in Virginia and Beyond.” Environmental Archaeology (2022): 1-11.
Cusack, Carole. „Sacred Groves and Holy Trees.” Sydney Studies in Religion (1998).
Frederick, Ursula K., et al. „Trees to remember: culturally modified boab trees in the face of climate change.” World Archaeology (2024): 1-14.
Holtorf, Cornelius. „The Climate Heritage Paradox–how rethinking archaeological heritage can address global challenges of climate change.” World Archaeology (2024): 1-14.
Sicard, Harald Von. „The tree cult in the Zimbawe culture.” African Studies 5.4 (1946): 257-267.
Taylor, John Walter. „Tree worship.” Mankind Quarterly 20.1 (1979): 79-141.
Urbanczyk, Przemyslaw. „Co wiemy o przedchrześcijańskich wierzeniach wczesnośredniowiecznych mieszkańców dorzeczy Odry i Wisły?.” Historia Slavorum Occidentis 38.3 (2023): 68-96.
„Chrystianizowana ludność dzisiejszych ziem polskich wielokrotnie kierowała prośby do władz kościelnych o zaprzestanie wycinek czczonych przez nich drzew”.
Znam jeden taki przypadek z Pomorza, ale widzę, że wy znacie ich wiele, więc poproszę o wymienienie pozostałych.
Oczywiście przypadek opisany przy okazji misji św. Ottona z Bambergu, między innymi w „Kronice Słowian” jest najbardziej ikoniczny, ale o świętych gajach i wycince świętych drzew wspomina też Jan Długosz. Wymienia on takie przypadki z najważniejszych osad w Wielkopolsce i miejsca kultu na Łysej Górze. Ile w tym prawdy, a ile wymienianie najbardziej oczywistym miejscom kultu pogańskiego trudno nam ocenić. W końcu jeśli weźmiemy pod uwagę fakt tego, jak skromne są źródła z okresu wczesnego średniowiecza to należy wnioskować, że takich przypadków było bardzo dużo!