Mamuty włochate nie zniknęły na skutek jednego zdarzenia. Ich wymieranie było długotrwałym powolnym procesem, za którym stało kilka czynników. Do takie wniosku doszedł zespół badaczy z USA i Rosji.
Dalsza część artykułu dostępna jest tylko dla subskrybentów
Wykupienie subskrypcji jest już niemożliwe. Jeśli masz aktywną subskrypcję, zaloguj się tutaj.
Prawdziwy koniec mamutów zaczął się po fazie klimatycznej zwanej Młodszym Dryasem (ok. 12,8-11,5 tys. lat). Czyli prościej pisząc w holocenie.
Kiedy mówi się o roli zmian klimatycznych w wyginięciu mamutów i reszty plejstoceńskiej megafauny (a dokładnej mówiąc jej zimnolubnej części) prawie zawsze przytaczany jest argument, że zniknęło środowisko życia tych zwierząt. Jakoś nie za bardzo mogę to zrozumieć. Skoro klimat się ocieplił, ale nadal istnieją strefy wiecznych lodów to chyba żadna inna strefa klimatyczna nie powinna zniknąć, a co najwyżej przesunąć się na wyższe szerokości geograficzne. Z koleji kiedy pisze się o środowisku w jakim żyły mamuty i te inne duże zwierzęta nazywa się je mamucim stepem, chłodnym stepem lub stepotundrą, co to właściwie za biom, czy ma on w dzisiejszym świecie swojego odpowiednika, czy może rzeczywiście warunki klimatyczne konieczne do jego powstania dzisiaj nie występują? Jeśli ktoś mógłby trochę rozjaśnić to zagadnienie to byłbym bardzo wdzięczny.
Wiecznie ci nieszczęśni prehistoryczni łowcy wszystkiemu winni. W Afryce i PD. Azji słoni jakoś nie wybili, chociaż współżyli z nimi znacznie dłużej i łowców było dużo więcej.
Wcale nie musi być w tym nic dziwnego.
Zagłada mamutów wedle najnowszych ustaleń miała wiele czynników, a nie jedynie pojawienie się łowców. Ogromną rolę grało skurczenie się ich naturalnego habitatu na skutek ocieplenia klimatu.
srodowisko w regionie subpolarnym jest znacznie bardziej wrazliwe na zmiany – np. ludzie + narzedzia – niz ekosystemy w cieplejszym klimacie, wiec by sie zgadzalo ze najwieksze straty spowodowali ludzie w regionach subpolarnych. Aby sobie jakos wyobrazic jak male grupy lowcow mogly spowodowac znikniecie gatunkow liczonych w dziesiatki tysiecy sztuk nalezy pamietac ze poluje sie na mlode sztuki a tez i dla utrzymania gatunku znaczenia ma tylko czesc populacji – ta ktora uczestniczy w rozrodzie. Tez waznym jest fakt ze raz na kilkanascie – kilkadziesiat lat na skutek kombinacji czynnikow klimatycznych i np. chorob nastepuje zalamanie populacji i jej liczebnosc spada nawet do 20% . W Afryce zwierzeta zdazyly sie „nauczyc” zyc z czlowiekiem = omijac go i uciekac
Jednak obstawię jako czynnik główny zmiany środowiskowe – przede wszystkim skutkujące brakiem odpowiedniej paszy. Łowcy mogli być ostatnim gwoździem do trumny, ale bez nich tak samo by się skończyło.
Bo jakoś nie wyginęły renifery, jelenie czy inne bawoły, choć łatwiej przecież było na nie polować. Ale to są przeżuwacze, każde zielsko zeżrą. Mamut czy nosorożec już nie.