Wydawało się, że wielki spór o pochodzenie Żydów aszkenazyjskich mamy już rozstrzygnięty dzięki badaniom genetycznym z ostatnich lat. Tymczasem najnowsza publikacja przywraca do życia tezę o ich silnych związkach ze stepowym imperium Chazarów.
Dalsza część artykułu dostępna jest tylko dla subskrybentów
Wykupienie subskrypcji jest już niemożliwe. Jeśli masz aktywną subskrypcję, zaloguj się tutaj.
Co do badań genetycznych, to mam z nimi ten problem, że wnioskowanie nie odbywa się na bazie samych genów a często na wynikach działań algorytmów programistycznych, które bywają nie pozbawione błędów.
Gdyby nie używać komputera do obliczeń, ten sam algorytm należałoby wykonać na piechotę, a to także jest podatne na błędy. Przy czym gdy dostatecznie długo testujesz i poprawiasz jakiś program, jesteś w stanie wyeliminować prawie wszystkie błędy. Natomiast przy żmudnych obliczeniach wykonywanych ręcznie zawsze istnieje ryzyko popełnienia błędu. W dodatku, gdy nie wiesz, jakich wyników się spodziewać, to nie możesz zweryfikować za bardzo poprawności swoich obliczeń inaczej niż śledząc je od początku do końca, wielokrotnie, najlepiej różnymi parami oczu. Dużo większy problem to to, czy zastosowany algorytm wystarczająco dobrze modeluje rzeczywistość.
to samo dotyczy np. danych z lidaru, analiz statystycznych danych anatomicznych czy morofologicznych, analizy danych lingwistycznych, i w ogole – wszelkich analiz duzych zbiorow danych