Pierwsze kamienie (tzw. bluestones) ustawiono w Stonehenge nie około 2500 roku p.n.e., ale około 2300 roku p.n.e. Nowe datowanie jest wynikiem badania radiowęglowego 14 próbek pobranych niedawno podczas pierwszych wykopalisk w kręgu od 44 lat.
Stonehenge widziane od środka. Na pierwszym planie dwa bluestones. Za nimi trylity z sarsenów
Badania prowadzą profesorowie Timothy Darvill i Geoffrey Wainwright. Są oni zwolennikami teorii, że Stonehenge było „neolitycznym Lourdes”, czyli miejscem, do którego pielgrzymowali chorzy.
Zdaniem naukowców ludzie wierzyli, że krąg jest siedzibą boga uzdrowień, a bluestones mają moce lecznicze. Krąg miał też przyciągać uzdrowicieli, u których chorzy mogli szukać pomocy.
Dowodem na pielgrzymki chorych do Stonehenge ma być m.in. duży odsetek osób z widocznymi schorzeniami pochowanych w znajdowanych w okolicy grobach. (więcej w Stonehenge miało leczyć?)
Na podstawie Telegraph.co.uk. Serdecznie dziękuję Galaktycznemu Edkowi za link!
Materiał w Telegraph nie jest najwyższej jakości. Można bowiem z niego wywnioskować, że krąg narodził się owe 2300 lat p.n.e. Jednak Stonehenge jest starsze o co najmniej 700 lat. Początkowo było klasycznym henge, czyli kręgiem otoczonym fosą i wałem. Z czasem pojawiły się w nim drewniane konstrukcje, które następnie zastąpiono owymi bluestones, czyli sprowadzonymi z Walii stosunkowo niewielkimi blokami dolerytu. Dopiero później (nowe datowanie wskazuje, że chyba niedługo później) ustawiono w kręgu ogromne bloki z miejscowego sarsenu. To z nich zbudowano tak charakterystyczne dla Stonehenge trylity.
Muszę przyznać, że teoria „neolitycznego Lourdes” w ogóle mnie nie przekonuje. Jak na razie jej zwolennicy nie przedstawili żadnego mocnego argumentu. Duży odsetek pochowanych w okolicy osób ze schorzeniami nie jest dla mnie dowodem, bo u większości osób zmarłych śmiercią naturalną można znaleźć liczne schorzenia. Naukowcy nie wykazali też na razie badaniami statystycznymi, że był to jakoś wyjątkowo duży odsetek w porównaniu z innymi neolitycznymi cmentarzyskami (a przynajmniej o takich nie słyszałem).
Najbardziej przekonuje mnie teoria, że Stonehenge było miejscem pochówku dla wybitnych osób. Wskazuje na to choćby niedawne radiowęglowe datowanie szczątków skremowanych ludzi, które znaleziono w kręgu. Okazało się, że pochodzą one z lat 3000-2500 p.n.e. Są więc starsze od kamiennych konstrukcji. Co ważne, skremowanych osób jest jedynie około 240 na przestrzeni co najmniej 500 lat, co świadczy o ekskluzywności takiego pochówku. Główny zwolennik tej teorii prof. Mike Parker Pearson uważa, że kamienne konstrukcje były pomnikiem dla tych wielkich przodków. (więcej w Stonehenge to przede wszystkim cmentarzysko)
Oczywiście nie można wykluczyć, że ludzie uznali iż pomnik zbudowany w miejscu pochówku dawnych władców (kapłanów?) ma właściwości lecznicze. Nie byłoby to niczym niezwykłym. Znamy przecież wiele takich przypadków z czasów dużo nam bliższych. Na razie jednak nie widzę żadnych dowodów na poparcie takiej tezy.
Na BBC jest nieco lepszy news na ten temat (http://news.bbc.co.uk/2/hi/science/nature/7625145.stm) – podają tam m.in. informacje na temat tego, skąd pobrano próbki do nowego datowania. Są też dodatkowe argumenty (nadal niezbyt mocne) za tezą o uzdrowiskowym charakterze Stonehenge, np. znacznie większa liczba znalezionych odłamków błękitnej skały niż odłamków lokalnego granitu, co miałoby świadczyć o tym, że ludzie odłupywali sobie fragmenty dolerytowych kamieni, traktując je jako rodzaj leczniczego amuletu.
A co z teorią o aspekcie astronomicznym? Chyba każde pokolenie archeologów badających Stonehenge ma swoją wizję i odrzuca ustalenia poprzedników. Może po prostu był to „neolityczny Licheń”, albo „neolityczny Wawel”?